niedziela, 11 grudzień 2016 21:25

Język

Napisał
Język       Problem porozumiewania się jest najważniejszy w życiu człowieka, gdy już zostaną zaspokojone jego podstawowe potrzeby fizjologiczne. W naszym stuleciu nie mamy problemem z utrzymaniem się przy życiu, ale z jakością tego życia. Pojedzeni, zaspokojeni, chodzimy po scenie naszego życia, szukając kolejnych zwycięstw w bitwie o szczęście. Ludzie szczęśliwi wiedzą, że wygrane życie oparte jest na budowie bazy sprzyjającej lepszemu życiu. Jedną z takich baz jest język. Nie łudźmy się, Kopciuszek zrobił piorunujące wrażenie na księciu na pewno nie rozmową. Tu działał tylko testosteron.

Jak mogłaby wyglądać rozmowa księcia i Kopciuszka:

– Co u ciebie ciekawego piękna panno? – spytałby książę.

– Moja macocha drze mordę na mnie już cały miesiąc.

– Czyżby wasze stosunki były na stopie wojennej?

– Ja wiem? Jest, jak jest.

– A co twój ojciec na to?

– Jak macocha ryczy, to ucieka do roboty.

– Czyli nie masz w nikim wsparcia?

– Parcia to mam, bo jem soczewicę.

      Bajki, urywają się w momencie, kiedy zaczyna się życie, a kończy bajka. Ciekawe by było dowiedzieć się, jak dalej toczy się życie pewnych bohaterów. Niestety mają oni obowiązek żyć szczęśliwie. Na dodatek jeszcze długo.

       Mowa jest sztuką, ale nie musi nią być. Tak jak muzyka, jak taniec i jak malarstwo. Wmawia się ludziom, że każdy posługuje się mową. Nie mówi się, że każdy posługuje się muzyką czy tańcem. Dlaczego? Skąd to się bierze, że nieumiejętność ładnego mówienia jest traktowana jako zła cecha, a nieumiejętność ładnego malowania jest traktowana jako zwykły brak talentu. Jedno powoduje kompleksy, a drugie jest sprawą obojętną (prawie) dla rozwoju naszej osobowości. Dlaczego brak talentu językowego odbierana jest jako wada. Czy to nie jest przesada, by nieumiejętność pisania wierszy była powodem depresji, że znajomość podstawowych słów może nas poniżać w otoczeniu.

       Należałoby najpierw rozróżnić powody mówienia. Pierwszy to komunikacja podstawowa, którą musimy posiąść już w pierwszych dniach życia. Jest to krzyk, głośny śmiech i gaworzenie. Przykre jest to, że ten poziom zostaje u niektórych jednostek do końca życia.

– Cześć!

– Ziemniaki kupiłeś?

– No.

– To obierz.

– Teraz nie mogę.

– Czemu.

– Muszę iść do kibla.

– Co zaś masz?

– Nawpierdalałech się tych hod dogów.

– Żryj to świństwo, to cię wykończysz

– I kto to mówi. Czterdzieści kilo za dużo.

– Idymy na wieczór do Karola?

– Kupiłżech flaszkę, to trza to osuszyć.

– Pewno.

Tak to wygląda. Starałem się pominąć wielokrotnie zapewne wstawiane wstawki wulgaryzmowe. Ten język komunikacyjny obowiązuje też wśród ludzi, żyjących w świecie seriali telewizyjnych i imprezowego sposobu życia.

Drugi poziom języka to język estetyczny. Posługiwanie się nim ma spowodować, że czujemy się istotami wyższego rzędu.

– Cześć Kochanie!

– O! Jesteś! Jak się cieszę. Kupiłeś ziemniaki, jak cię prosiłam?

– Naturalnie. Wiesz, że lubię ci pomagać.

– A obierzesz je Kochanie?

– Tak, tylko za chwilę.

– A dlaczegóż to Moje Serduszko?

– Kłopoty żołądkowe. Znowu.

– Jadłeś te niezdrowe hot dogi?

– Wiesz, że nie umiem się powstrzymać.

– Wylądujesz w końcu na cmentarzu. Za dużo jesz...

– To akurat nie jest tak ważne. Od kiedy stałaś się bardziej puszysta, jest nam o wiele lepiej w pewnych sytuacjach.

– Ty Mój Świntuszku.

– Wieczorem idziemy do Karola?

– Jakżeby nie. Muszę z Zosieńką pogadać o ślubie jej syna.

– To sobie gadajcie.

      Tu poprawność językowa staje się celem samym w sobie. Najważniejsze, żeby było wszystko ładnie i cukierkowo. Niby wszystko dobrze, a jednak coś boli. Trzeci poziom języka to język rozwojowy.

– Hello!

– Hi! Masz ziemniaczki?

– Oczywiście i to bryza.

– Jaka bryza?

– Taki gatunek. Żółciutkie.

– Obierzesz?

– Five minutes.

– Czemuż to?

– Sraczunia.

– Znowu to śmieciowe jedzenia?

– Niestety. Te hot dogi u Turka są boskie.

– Będziesz niedługo nocował w parku sztywnych.

– Oj Foczko. Nie zajmujmy się drobiażdżkami. Dużo ciała, dużo miłości.

– Idziemy do Karola.

– Wiem! Kupiłem trochę whisky ognistej.

– A ja zrobiłam szaszłyk po wietnamsku.

– Zauważyłem, że na podwórku mniej psów szczeka.

        Widać tu zabawę słowem i specyficzne zwroty, charakterystyczne dla tej konkretnej pary. Wreszcie czwarty poziom – język artystyczny. Wbrew pozorom nie tylko dla artystów, tylko używany dla przyjemności mówienia i lepszego odbioru świata.

– Jestem. Mam ziemniaki, ale ci nie obiorę, bo nie umiałem się powstrzymać i musiałem zeżreć te obrzydliwe hot dogi, które zaprowadzą mnie na miejsce wiecznego spoczynku. Może to i dobrze, bo jak będziesz tyle jeść, to nie zmieścilibyśmy się w jednym grobie, a swoją drogą wolę jak jesteś na górze. Do Karola idę niezależnie od ciebie, bo muszę mieć w końcu kumpla.

– Mówiłeś coś? Kąpałam się akurat! Masz ziemniaki? To je obierz i przestań tyle gadać.

         Każdy z ludzi ma potencjał, by stosować te cztery poziomy języka, ale tego nie robi. Język pierwszy to język prymitywny bliski slamsom i hasłu dla osobników ludzkich Sex, żarcie fura i komóra. Język drugi to sztuczny język, który ma udowodnić mierność swego życia i dlatego ma na celu tworzenie sztucznego piękna. Język trzeci to język ludzi, którzy mają pomysł na przyjemności, choć jeszcze nie mają pomysłu na życie. W końcu język czwarty to język jako narzędzie sztuki dla osób, którzy są artystami życia. Umiejętność śmiania się z siebie i pęd do czytania książek powoduje, że staje się on nieodłącznym składnikiem naszego współistnienia, bo musi on istnieć w gromadzie. Nie ma języka wartościowego dla jednostki.

 

Czytany 10294 razy Ostatnio zmieniany piątek, 12 lipiec 2019 11:38
Więcej w tej kategorii: « Pasja i pasja Rocznice »