środa, 09 październik 2019 16:33

Wdzięczność

Napisał
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
WDZIĘCZNOŚĆ to mądra sztuka, o problemach dzieci i rodziców,  a właściwie młodzieży i dorosłych. Dobrze zagrana może pobudzić wszystkie pokolenia do dyskusji. Dorośli zdają sobie sprawę z tego, że stworzyli młodzieży wspaniały świat w porównaniu z ich rodzicami, którzy przeżyli nie jedną wojnę. Oczekują od dzieci wdzięczności, a one uważają, że bycie dzieckiem nie zmusza ich do tego. Szkoda, że nie ma jasnych określeń co do tego terminu w stosunkach między ludźmi. Jedyne co możemy zrobić to rozmawiać. I po to jest ta sztuka.

WDZIĘCZNOŚĆ

J – JUSTYNA

K – KRZYSZTOF

F – FAUSTYNA

B – BEATA

S – STELLA

St – STEFANIA

E – ELŻBIETA

J – Dzień dobry. Chyba trafiłam.

K – Nawet na pewno. Proszę usiąść. Nie zmieniłaś się.

J – To dopiero dwa lata.

K – Dwa lata i cztery miesiące. Herbatka?

J – Dlaczego pan się wcześniej nie odezwał? Przysłałabym przynajmniej kartkę na święta.

K – Kartki to najczęściej pusty odruch na bodziec, czyli kartki z poprzedniego roku.

J – Dlaczego więc tu jestem?

K – Czas spłacić długi.

J – Jak?

K – Zaufaniem, Proszę tylko o jedno – o zaufanie.

HAŁAS ZA KURTYNĄ STAMTĄD GŁOS – Proszę mnie zostawić.

FAUSTYNA ZOSTAJE WEPCHNIĘTA NA SCENĘ Z OPASKĄ NA OCZACH I ZWIĄZANYMI RĘKAMI

F – Co tu się dzieje? Proszę mnie rozwiązać do jasnej cholery!

JUSTYNA ZDEJMUJE OPASKĘ I ROZWIĄZUJE RĘCE

F – To jest porwanie! Cholerni zboczeńcy. Gdzie się człowiek nie pojawi to zaraz wyłażą: w krawatach, w dżinsach, w bokserkach. Brzydcy i przystojni, młodzi i podstarzali. Kim pan jest?

K – Nazwijmy mnie wujkiem. Wujek Krzysiu. Pasuje?

F – Proszę mnie odwieźć do domu, to nie skończy pan w pierdlu.

K – OK, ale jutro.

WCHODZI BEATA

B – Co to za nowy eksperyment?

K – Nowiusieńki.

WCHODZĄ STELLA, STEFANIA, ELŻBIETA

S – Dzień dobry. Czy to tu?

K – Tak proszę. DO BEATY – Zapłać za taksówkę.

F – Czy mogę się dowiedzieć, dlaczego tylko ja byłam związana i przywleczona tutaj?

K – Nie wiem. Widocznie dlatego, że z większością ludzi, jak widać z pięcioma na sześć, czyli 83,33333 procenta ludzi, można się dogadać. Jeszcze raz chciałem wszystkich uspokoić. Nic wam nie grozi. Gwarantem tego jest ta oto osoba WSKAZUJE NA BEATĘ i mam nadzieję ta. WSKAZUJE NA JUSTYNĘ – Poza tym, mam nadzieję, że ufacie ludziom, którzy prosili was o przyjazd do tego miejsca. Zresztą będziecie tu tylko na ten weekend.

St – Ja tu jestem służbowo. Podbije mi pan delegację?

K – Jak będzie trzeba, zrobi to mój pies łapą.

S – A do tych źródeł to kiedy pójdziemy?

E – Ja chciałam załatwić sprawę i najlepiej od razu wyjeżdżam.

F – A ja wychodzę od razu.

K – Czy pani nie dostała mojego SMS a?

F – Jakiego?

K – O zainteresowaniu się pani firmą przez koncern Shell.

F – Co? WYJMUJE TELEFON I CZYTA SMS – To ma związek?

K – Ma. Może mieć. Ale nie musi. Proszę usiąść. Przejdźmy do rzeczy. Wszystkie panie coś łączy. Co? Ciekawe, czy umiecie do tego dojść. Ja się wyniosę na godzinkę, pooddycham świeżym powietrzem, a wy pogadajcie i potraktujcie to jako zadanie.

E – A czy...

K – Do zobaczenia. WYCHODZI

F – Czy ktoś zna tego dupka?

J – Ja trochę.

B – To mój ojciec.

F – Czyli jesteś z nim w zmowie. Wtyka.

B – Jedno jest pewne, niektóre z nas mają ograniczone możliwości umysłowe. Czy wtyka się ujawnia na początku?

S – Kim jest twój ojciec?

B – Filozofem. Domorosłym. Najszczęśliwszym dniem w moim życiu będzie ten, kiedy się wyniosę z domu. Tu nic się nie da zrobić normalnie, wszystko ma podtekst i drugie dno. CYTUJE KRZYSZTOFA – Beatko, wstawaj! Nowy dzień. Popatrz, gdybyś była kretem, jakże ubogi byłby ten ranek. Dziś na śniadanie tylko mleko, jak w średniowieczu, ludzie jak cielęta. MÓWI NORMALNIE – Jeszcze dwa lata. Skończę uczelnię i wyjeżdżam.

S – Ale mamy się go bać?

B – Coś ty. Przeprowadzi jakiś eksperyment i będzie się nim zajmował przez dwa lata. Wy będziecie tematem do tych badań.

S – Jakie to badania?

B – Różne. Tytuł ostatniego: Brak komunikacji werbalnej w grupie. Polegało to na tym, że ludzie mieli obiecaną kasę, jak nie będą się odzywać, a tak naprawdę było badane co innego niż ta komunikacja.

S – To zadanie co nas łączy to lipa?

B – Niekoniecznie, ale ja nie wiem. Pierwszy raz mnie wciąga w eksperyment.

S – Ja go nie znam. A nazwisko?

J – Krzysztof Gorset. Pomógł mi kiedyś jak byłam w dołku.

S – Gorset? Coś... Nie... Nie, no nie. To niemożliwe.

F – Ja wiem z całą pewnością, że nie znam tego typa.

E – A ten SMS? Skąd ma numer?

F – Nie wiem. Prowadzę dużą firmę. Moje wizytówki walają się po świecie. Wyjmuje je – Faustyna Drobik . Wystrój wnętrz i ogrody.

St – Ja mam wrażenie, że był kiedyś u mojego szefa na bankiecie, ale...

B – Tata zna wiele osób. Ludzie go zapraszają, bo uważany jest za inteligenta. A ty?

E – Nie, nie znam go i mam nadzieję, że go nie będę więcej widziała. Tracę czas przez przez niego.

B – Różne rzeczy można mówić o tacie, ale co do uczciwości, to nie pozwolę go obrażać.

E – Ty żyjesz w innym świecie. Powiem ci jutro o tej uczciwości.

F – Wiązanie człowieka to też przejaw dobrego serca?

B – Nie każcie mi go bronić, bo tego nie lubię. Wszystko niedługo się pewnie wyjaśni.

J – Ja mam do niego zaufanie.

E – To co nas łączy?

F – Nic.

B – To nie pasuje do jego myślenia. Łączy nas NIC.. Każda ma inny stosunek do...

S – NIC jako łącznik, czyli jako WSZYSTKO, co nas łączy.

St – Co wy chrzanicie? Powiedzmy: Jesteśmy skorpiony i po sprawie.

J – Pewnie wie o nas więcej niż przypuszczacie.

B – Bardzo dużo. Znając go to przygotowywał się do spotkania z pół roku.

E – Wiem. Lubimy brukselkę i seks na wolnym powietrzu.

F – Też lubisz?

E – Nie, tylko tak palnęłam. Chociaż?

B – Ja lubię.

J – Ale nie zimą.

S – Ja nie wiem czy lubię, bo jeszcze nie robiłam.

J – Wcale?

S – Na świeżym powietrzu.

J – A jak lubisz?

S – A odpieprz się. Co cię to obchodzi?

E – Może łączy nas właśnie seks.

B – Nie sądzę, by to go obchodziło.

St – Zróbmy tak. Każda z nas mówi co lubi, albo czego nie lubi, a reszta podnosi ręce na tak. Uwaga. Lubię psy. PODNOSZĄ RĘCE Piszemy. Kto ma kartkę? Piszemy, że wszyscy.

IMPROWIZACJA, MUZYKA I DOWOLNE PYTANIA, EFEKT WESOŁEJ ZABAWY I LUZU

F – Jak myślicie, czy jest tu kamera?

S – Pewnie.

B – Niekoniecznie, ale coś tu ostatnio instalował.

WCHODZI KRZYSZTOF

K – No i co? Jak zadanie? Przyniosłem ciasteczka.

E – Proszę, to nas łączy. DAJE KARTKĘ KRZYSZTOFOWI – Lubimy psy, seks, niekoniecznie na świeżym powietrzu, patrzenie w niebo, zapach perfum, prince polo... Nie lubimy prać skarpetek, rozmów intelektualnych, głosowania i dłubania w zębach.

K – Jak widać badanie było dogłębne, ale powierzchowne i zrobione na odpieprz się. W takim razie ja trochę pogadam. Łączy was to, że zawdzięczacie mi życie w sensie biologicznym, lub życie w sensie statusu społecznego. Po kolei: Beata Gorset. Moja krew. Dałem ci życie, oczywiście nie sam. Kropka. Justyna Paliczek, niedoszła samobójczyni. Żyletka. Na szczęście zdążyłem, jak widać warto było. Mężatka od pół roku, dziecko w drodze. Stella Wan – białaczka. Trzy lata temu. Można poczytać w gazetach. Potrzebny szpik, nietypowa grupa krwi. Znalazł się dawca, anonimowy. Do dzisiaj. Faustyna Drobik – bizneswoman. Jeszcze dwa lata temu szefowa zadłużonej firmy Pelargonia. Nagle dostaje super kontrakt z koncernem Unipol wart pół miliona dolarów. Teraz firma Pelar coś znaczy na rynku. Szef Unipolu miał wobec mnie dług wdzięczności. Zresztą zadowolony jestem z pani. Zawsze lepiej pierwszy milion zarobić uczciwie niż ukraść. Stefania Stefanik. Dowcipni rodzice z tym imieniem. Ukończone liceum, ale już nie chce jej się uczyć dalej. Dostaje pracę... dyrektora ośrodka zdrowia. Czy naprawdę pani myślała, że to opatrzność boska? Prezes i prawnicy dokonują cudów, by pani utrzymała tę posadę. I wreszcie Elżbieta Klimek – zabójczyni. Co prawda gnoja i bandyty, ale jednak. Nie można zabić człowieka ze spluwy z odległości pół metra bez kary, a jednak. Zwracam dowody zbrodni. Proszę już tego nie robić. Zostawiła pani na miejscu zbrodni: szalik, resztki papierosów i stanik. To nieprofesjonalne. Swoją drogą komendant był zachwycony, że BURAK przeniósł się na tamten świat. Oczywiście to ja załatwiłem zatuszowanie sprawy.

E – To pan nie chce pieniędzy?

K – Nie wiem czego chcę? Ja chcę wdzięczności. Nie po to wypruwam sobie flaki, może z córką to nie było tak drastyczne, by nie usłyszeć nawet: Dziękuję.

St – Jakiej?

K – Nie wiem. Przyjdę na urodziny i dam ci prezent – złotą bransoletę. Jeśli ją przyjmiesz, to masz problem, bo jak tu się odwdzięczyć? Może lepiej byłoby jej nie wziąć, nie trzeba się wtedy rewanżować na urodzinach dającego. Trudno się odwdzięczyć, za taki prezent.

B – To marny przykład.

K – Nie sądzę. To żądanie przyzwoitości. Nigdy nie będziecie żyć sobie swobodnie, jeśli się nie odwdzięczycie, chyba, że nie macie sumienia.

E – To już lepiej zapłacić.

K – Jeśli myślisz, że wszystko załatwisz za kasę, to ci współczuję. Ja po prostu chcę wdzięczności, chcę czuć, że warto coś zrobić dla człowieka.

S – Pan nas tu sprowadził, by nas gnębić do końca życia?

K – Załatwicie to honorowo i po sprawie. Rozgrzeszenie i pokuta. Można zaczynać od początku. Tak jest w kościele. Aha, jeszcze jedno, kocham swoją żonę, dlatego seks nie wchodzi w grę.

B – A czy ja wiem, jaki ty jesteś naprawdę?

K – Nie umiesz odpowiedzieć po prostu tak czy nie?

B – Niestety nie. Tego mnie nauczyłeś.

K – Wybór czyli to nielubiane przez ciebie tak czy nie, zawsze masz do jakiegoś czasu. Teraz on minął. Musisz wybrać tak lub nie.

KRZYSZTOF WYCHODZI

F – To co? Robimy jakąś zrzutkę? Kupimy mu... Co lubi twój stary?

B – On nie chce ani pieniędzy, ani prezentu.

F – To się kupi wycieczkę na Majorkę i z głowy.

J – Czy ty nie rozumiesz, że on sam nie wie, co chce od nas dostać?

F – To dostanie wycieczkę, pewnie mu się spodoba.

J – On chce nas zmienić, przez to spotkanie.

E – Ja też jestem za prezentem. Może, zrobimy mu basen w ogródku.

St – Ja się mogę zrzucić.

B – Chyba nie myślicie, że ojcu z wdzięczności zrzucę się na basen, przedtem pożyczając je od niego. Nie mam kasy, bo jeszcze nie pracuję.

F – To ty wypadasz.

S – Przepraszam, ale jak wycenić moje życie? 60 kilogramów żywej wagi, licząc piętnaście złotych za kilogram wyjdzie 900 złotych. Albo inaczej: przedszkole, szkoła podstawowa, gimnazjum, liceum, studia czyli razem około szesnaście lat nauki. Co miesiąc państwo traciło, by mnie wykształcić, powiedzmy 200 złotych, co czyni 38.400 złotych. To już lepiej.

F – Po to wymyślono pieniądze, by rozwiązywać pewne problemy. Odszkodowania – za zdrowie, za utratę pracy i za wszystko. Można się zabezpieczyć i nie trzeba być wdzięcznym.

St – Wczoraj w pracy przyszedł do mnie prezes i... klepnął mnie po tyłku. Zrobił przy tym taką zabawną minę, ajajaj jaką zabawną, wyciągnął koniak i powiedział: To dla pani, pani Stefanio. Myślę, że znajdziemy czas, by to opróżnić. Pomyślałam wtedy, czy do tego już doszło, że niektórzy faceci myślą, że mogą sobie bezkarnie klepać po tyłku podwładnych, jak im zapłacą, czy obdarują prezentem.

S – Od trzech lat zastanawiam się, jak wygląda i kim jest On. Nie nazywałam go dawcą, nie starałam się go nawet wyobrazić. On stał się bogiem, czyli kimś niewyobrażalnym cieleśnie. I wreszcie stał się, zmaterializował. Zwykły, za stary, by mógł być piękny, taki nieboski. A jednak zbawca. Mój zbawca. Czemu nie jest bogiem? Będę się musiała zmierzyć z jego ludzką niedoskonałością. Do tego jeszcze kontrowersyjny. Zbawca czy kidnaper duszy. Ach, gdyby ten sen o bogu trwał do końca życia, jak byłoby cudownie. A tak? Muszę być mu wdzięczna, do tego lekarzom, cywilizacji, rodzicom. Jak ja to mam unieść? Czy wy wiecie co to znaczy czuć śmierć? Nie – wiedzieć, tego się nie wie, bo to się czuje. Wszystko wokół pachnie nieprawdziwie. Zaczyna się od pukania do drzwi. Jak pukasz, to na ogół tak. PUKA Zdecydowanie albo nieśmiało. A do mnie pukano śmiertelnie, tak albo tak. POKAZUJE A potem? To już tragedia. Czasem myślałam, że tak naprawdę zabiją mnie pocieszaniem. Nie martw się było jak uderzenie ręką, będzie lepiej jak kopniak, a dziś wyglądasz wspaniale jak podstawienie nogi. A ty marzysz o jednym, żeby ktoś wszedł do mieszkania, krzyknął: Cześć i cię olał. Po prostu olał, albo krzyknął: znów nie posprzątałaś po śniadaniu. I żeby po piątym rzyganiu nikt się nie pytał czy już lepiej? I nagle telefon, w jakże innym tonie: Pani Stello, proszę przyjechać do nas, to pilne. I proszę się pospieszyć. Wtedy poczułam, że śmierć znikła. Bo śmierć się czuje, nie w sobie, ale w ludziach obok ciebie. Dotychczas wszystko było takie ulotne, nierealne: śmierć, On, czucie. A teraz? Krzysztof Gorset. Lat ileś tam, żonaty, ma dzieci. Czy dziękuje może wystarczyć?

E – Jezu, jak nie lubię grzebać się w takie dyskusje.

B – Ja to mam całe życie.

E – Idę zapalić.

F + St – Ja też

WYCHODZĄ ELŻBIETA, STEFANIA I FAUSTYNA

S – Coś mi się wydaje, że twój ojciec to źle wykombinował. Wdzięczność za ratowanie życia musi być inna niż ta za obsypywanie pieniędzmi.

B – Już on to tam przemyślał. Ale szczerze mówiąc, nie wiem czego on ode mnie chce.

J – Żadna z nas tego nie wie.

S DO B – Mam wrażenie, że czujesz się obrażona: Jak on mógł porównywać mnie z nimi?

B – Nie, chyba nie, a może? Jak się wyprowadzę, to znajdę sobie chłopaka takiego zwykłego. Będę mieć dzieci, chodzić na spacery, oglądać seriale, które będę chciała. I ucieknę przed tymi dyskusjami o sensie życia, o wartościach, o tym wiecznym posiadaniu klasy.

E – Moi rodzice nigdy ze mną nie rozmawiali, bo na ogół byli pijani. Jak wchodzili do pokoju wyjmowałam książki i mówiłam: uczę się. Potem przestali przychodzić. Do dzisiaj mnie wkurzają. Ale nauczyłam się ich odwiedzać. Ojciec dalej pije. Wiecie jak rozgrzeszał się przede mną? Przynosił prezent, mały. Czy to koszulka, czy lizak, kolczyki, gazeta czy pluszak. Niezły targ: ja piję, ale pamiętam o tobie. To tak jak ta nasza bizneswomen. Dobić targu, kontrakt załatwiony. Zarobiłam dziesięć tysięcy, to dwa tysiące odstępnego i do widzenia.

WRACAJĄ DZIEWCZYNY Z PAPIEROSA

E – Ta da. Szampan. Dziewczyny robimy imprezę. Córka! Załatw szkło, nie będziemy pić z gwinta.

St – Też mam coś. Wzmacniacz. WYJMUJE WÓDKĘ

OTWIERAJĄ SZAMPANA I WÓDKĘ I PIJĄ, IMPROWIZACJA

S – Ja nie mogę pić.

F – Weź, przestań. Masz. To nas pobudzi do myślenia, a przy okazji oderwiemy się od tej cholernej codzienności.

E – To zdrowie naszego Krzysia!

J – Pijemy nasze zdrowie i koniec. Do końca wieczoru nie chcę słuchać nic o panu Krzysztofie.

F – Z największą chęcią. A wiecie, że ostatni raz piłam z samymi dziewczynami chyba w gimnazjum. Założyłam się z koleżanką, że wypiję dwa piwa na lekcji historii, a historyca była taki babochłop i do tego pierwsza dewota w parafii, Polej.

J – Udało się?

F – Oczywiście. Przygotowałam się perfekcyjnie: punkt pierwszy – neutralizacja zapachu, punkt drugi – neutralizacja dźwięków, punkt trzeci – neutralizacja spojrzenia nauczyciela. Słuchajcie i uczcie się. GRA – Przepraszam pani profesor, czy mogę wyjść? ­Ona: Nie. To ja: bo wie pani tak się spieszyłam do szkoły, że postanowiłam iść na skróty, przez trawnik i poszłam i, za przeproszeniem wdepnęłam... Ona na to: I co z tego? To ja: Myślę o moich najbliższych sąsiadach z ławki, by uniknęli przykrego zapachu, chciałam usunąć ten aromat. Ona: Daria przesiądzie się, a ty będziesz siedziała w tym smrodzi. Czy ty wiesz, że Faustyna była świętą? Ja na to: Ale mnie ten zapach dusi. Ona z dumą: Zobaczysz, jak wiele może wytrzymać człowiek. Teraz byłam w domu. Wyizolowana. Mogę kaszleć i charczeć. Psiknęłam jakimś sprajem. Został tylko punkt trzeci. Uczcie się. Nagle krzyczę: Tam coś wleciało, takie czarne, z buta. ­Patrzę na podeszwę To pewnie żuk, wiadomo do czego leci. Pani profesor, ja się na niego zaczaję w kącie. Teraz ona triumfująco: Gdym nie wiedziała, że chcesz iść na papierosa, to bym cię dawno z klasy wyrzuciła, dlatego będziesz tu gnić do samego dzwonka. I tak siedziałam tyłem do klasy, zasłoniona liczydłem. Mogłabym wypić nawet czteropak.

E – Myśmy też mieli taką porąbaną Dankę. Namiętnie pisała SMSy. Miała taki polar obszerny. Kładła rękawy na ławce, a rękami pisała w środku.

J – A c oz dłońmi?

E – Takie szmaciane miała, świetne. Jak prawdziwe. Czasem całą lekcję pisała.

S – W szpitalu poznałam dziewczynę bez dłoni. Wiecie czym pisała? Łokciem. Miała takie nakładki.

St – Ty masz wspomnienia.

S – A mówiłam o tej dziewczynie bez nosa?

St – Nie, weź już.

S – Dlaczego nikt nie chce słuchać o przygodach moich znajomych.

J – Może chodźmy spać.

B – Najwyższy czas.

S – Kto chce iść spać niech idzie, ja chętnie jeszcze pogadam.

JEDNE DZIEWCZYNY IDĄ SPAĆ, INNE GADAJĄ, MUZYKA

****************

RANO, WCHODZI KRZYSZTOF

K – I jak tam moje drogie dłużniczki? Noc była intensywna. Sam słyszałem. Wstawać, już dziesiąta. Oczekuję odpowiedzi. Wracam za kwadrans.

WYCHODZI, DZIEWCZYNY WSTAJĄ

J – Dziewczyny, siądźmy razem, szkoda czasu.

E – Bukiet kwiatów od wszystkich, a oprócz tego każda da coś indywidualnie.

B – Dobra, ale nie kwiaty od wszystkich, to musi być prezent dowcipny, albo twórczy.

E – Piosenka na cześć.

B – Nie, zbyt pozerskie.

J – Każda robi dobry uczynek.

B – Tata i religia, dobre.

S – Przyjedziemy na urodziny. Kiedy je ma?

B – Za tydzień.

S – Co zrobić, tak trafiło.

F – Dobra, sprawa załatwiona. Ja dam kasę, albo jemu, albo na sierotki.

J – Przecież nie musimy się chwalić przed wszystkimi jak się odwdzięczyć.

MUZYKA, MYŚLENIE, WCHODZI KRZYSZTOF

K – Już czas. Słuchajcie, wymyśliłem tak. Mam tu siedem kopert. W każdej jest moja wizja waszej wdzięczności. Umówimy się tak, że jeśli się ona pokryje z waszą, jesteście wolne od jej okazywania. Czyli zgodność waszych słów i zawartości kopert uwalnia was od moralnej wdzięczności. Dlatego usiądę sobie tutaj i będę was słuchał. Zacznijmy od wspólnego wyrażenia wdzięczności. Stefanio, co ustaliłyście?

St – Przyjedziemy na pana urodziny.

K – Proszę. DAJE KOPERTĘ

St – Stałe kontakty między nami. Pasuje.

K – Myślę, że tak. Raz w roku, ale nie na urodziny, błagam. Beata?

B – Chyba nie sądzisz, że się do czegoś zobowiążę. Też będę miała dzieci. DAJE KOPERTĘ, CZYTA – Chcę mieć wnuki. To wszystko? KRZYSZTOF POTAKUJE

S PODCHODZI – Ja będę mimo wszystko opowiadać moje smutne historie. DAJE KOPERTĘ – Dziękuję. STELLA CZYTA CICHO – To wystarczy?

K – Musi.

S – Nie musi.

K – Musi, inaczej nie można by żyć.

S – A ja tak powiedziałam, by nie trafić.

K – A trafiłaś. Ale możesz do mnie przyjeżdżać.

E – Będę walczyć o wprowadzenie kary śmierci. DOSTAJE KOPERTĘ – Pracować społecznie? Sadzić drzewka? Przewijać pampersy babciom?

K – Społeczeństwo jest chore. Trzeba je leczyć.

E – Co ja sama zrobię?

K – Rozpoczniesz. Wszyscy mówią: co ja zrobię?

E – To pasuje. Ale i tak będę za wprowadzeniem kary śmierci.

K – Twój wybór.

F – Dam na cele społeczne 10 tysięcy. DOSTAJE KOPERTĘ – Pieniądze na doby cel. Pasuje.

K – Widzisz jakie to proste?

F – Jak nie zapłacę, to też siłą mnie pan tu przywlecze?

K – Sumienie cię tu przyciągnie, chyba, że już go nie masz.

F – Co pan może wiedzieć o moim sumieniu?

K – Dużo. Trzy miesiące temu wygryzła pani firmę LIKUT z rynku. Donos. Dla spokoju sumienia tydzień później przekazała pani dwa komputery do szkoły, gdzie pracuje koleżanka. Albo 13 lipiec. Stłuczka. Zagapiła się pani i bam w starego poloneza.

F – Przecież zapłaciłam tyle, że ten dziadek może sobie kupić nowego, bez tej rdzy na błotnikach.

K – Właśnie, zawsze coś za coś.

F – Przecież to pana pomysł, by równoważyć dobre uczynki.

K – Tak, tylko ja chcę coś, a pani chce za wszystko płacić.

F – Mam to gdzieś. CHCE WYJŚĆ

J – Czekaj, jeszcze ja, wypada zaczekać.

F – To szybko.

J – Zjem ten stół. DOSTAJE KARTKĘ I CZYTA – Chcę mieć możliwość obserwowania twojego życia. Kurczę nie trafiłam.

St – Jeszcze ja. Zwolnię się z pracy. DOSTAJE KARTKĘ – Idź na uczelnię. Nie dam rady.

K – Tego nie wiesz. Bez dyplomu się nie utrzymasz.

St – Wiem, ale nie dam rady.

J – Mój mąż jest budowlańcem. Może go przyślę do pana. Gdyby tak zburzyć tę ściankę działową, to miałby pan duży salon. Więcej przestrzeni i dostęp do kuchni lepszy.

K – Zawsze o tym marzyłem. Przyjedźcie tu na tydzień jak wam dziecko się urodzi. DO WSZYSTKICH – Jesteście wolne. Mam nadzieję, że za rok znów się spotkamy, tym bardziej, że się zobowiązałyście. Zobaczymy jak się czujecie po tych dowodach wdzięczności.

6 IMPROWIZOWANYCH ROZMÓW JEDNO MINUTOWYCH NA POŻEGNANIE, NAJLEPIEJ PISANYCH PRZEZ AKTORÓW

 

 

Czytany 6533 razy

Najnowsze od Grzegorz Noras

Więcej w tej kategorii: « Śluby panieńskie