Musimy to rozróżnić dwie sprawy. Robienie przedstawienia i pracę aktorską z dziećmi. Nie zapomnę jak pozbyło się mnie pewne przedszkole, w którym miałem zajęcia aktorskie. Poproszono mnie, bym pomógł im przygotować spektakl. Ja nastawiłem się na to, by dzieci same współtworzyły spektakl. Jedno z zadań polegało na tym, by aktor sam spróbował wymyślić, jak pokonać przeszkodę. Była to akurat bagnista łąka. Naturalnie podrzuciłem kilka propozycji: balonik, przerzucenie deski, przelot na skrzydłach jaskółki. Miałem nadzieję, że dziecko samo coś jednak wymyśli. Okazało się to chyba za trudne, bo pani dyrektor zaakceptowała rolę, w której główny bohater przede wszystkim mówił tekst (a tego tekstu miał chyba na kilka minut mówienia). Efekt był w końcu taki, że dziecko powiedziało swój tekst, kompletnie bez poczucia roli, po prostu go wylkepało i dostało wielkie oklaski za przepiękny strój wypożyczony z Teatru Wyspiańskiego. Zrobienie tego przedstawienia nie miało w sobie żadnej pracy twórczej, bo trudno za taką uznać strój i mówienie na pamięć roli. Natomiast próba mobilizacji dziecka do pracy twórczej została odrzucona.
To nie jest tak, że sztuka przygotowana przeze mnie dla tego przedszkola byłaby lepsza niż ich przedstawienie. Mało tego, rodzice z całą pewnością byliby mniej zadowoleni z mojej propozycji. Ale musimy się zastanowić, czy szkoła i przedszkole jest po to, żeby rodzicom i nauczycielom się podobało, czy po to, by dzieciaki się rozwijały. W wersji muzycznej pytanie by brzmiało, czy chcemy disco polo czy jazz. Jeśli komuś ten wstęp się nie podoba, to radzę zmienić stronę. Dlatego ćwiczenia w tym dziale, mimo, że dotyczyć będą małych dzieci, nie będą nastawione na to, by dziecko ładnie i głośno mówiło, prosto w kierunku pani dyrektor i pana Władysława, który kupił całemu przedszkolu darmowe soczki. Jeśli to zrobią to tylko dlatego, że naprawdę lubią panią dyretkor i pana Władysława.