poniedziałek, 30 wrzesień 2019 16:06

OSNO

Napisał
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
OSNO to sztuka o rozwoju, o poziomach życia ludzi. Boimy się tego tematu, bo nie chcemy segregować ludzi. Nie możemy jednak udawać, że życie lekarza, który całe życie się uczy i pracownika pizzerii, ktory lubi używać życia i ma zamiar w niej pracować do emerytury jest inne. Czy tak powinno być? Dlaczego większość z nas zatrzymuje się w rozwoju? Sami nie jesteśmy tego rozwiązać na większą skalę, a nie mamy determinacji, by zmusić do tego państwo. Coś się tam dzieje, choćby Uniwersytet Wieku Trzeciego, ale to za mało. Najskutecznie jest samemu do tego dążyć, tylko czy to nie jest podejście naiwne.

OSNO

OBSADA

MARIANNA – M (osoba nie szczupła)

DOMINIK – D

IREK – I

KASIA – K

WOJTEK – W

JAGODA – J

WCHODZI JAGODA, SPRZĄTA POBIEŻNIE, PUSZCZA MUZYKĘ I RYTMICZNIE SIĘ PORUSZA. WJEŻDŻAJĄ NA SCENĘ IREK I MARIANNA, ONA SIEDZI NA NIM JAK NA KONIU

M – Ach mój Rosynancie, czasem myślę, że ty jedynie mnie rozumiesz.

I – Ma się rozumieć.

M – Ach, gdybyś ty jeszcze umiał wydobywać jakieś sensowne dźwięki z tego końskiego pyska.

I – Ach, gdybym.

M- I gdybyś mi tak nie potakiwał, jak wazeliną napuszczony sługus.

I – Jestem końską szmatą.

M – Sam rozumiesz Rosynancie, że muszę cię ukarać pejczem.

I – Twoja wola Don Kichocie jest prawem.

M – Wierz mi, nie robię tego z ochotą.

I – Przepraszam, że muszę ci sprawiać ból, poprzez bicie mnie.

M – Wybaczam. Moje serce jest wielkie.

MARIANNA ZDEJMUJE SZALIK I BIJE NIM IRKA

M – A masz, a masz.

I – A mam, a mam.

POWTARZAMY TO KILKA RAZY

M – Starczy. Najwyższy czas podjąć walkę.

I – Znowu wiatraki?

M – Nie, morały.

I – Mój końskie łeb nie rozumie.

M – Rosynancie, ty nie musisz rozumieć, ty daj się prowadzić. Jaki znasz morał?

I – Żyli długo i szczęśliwie i mieli końskie zdrowie.

M – Właśnie. Ten nic nie znaczący zwrot, próbuje nam wmówić, że dwoje zakochanych ludzi jest skazanych na siebie i musi się kochać.

I – Dla nas koni, miłość to abstrakcja. Ja na przykład kocham jeść.

M – A przecież tak być nie musi. O! Cóż widzę, piękne dziewczę niczym zapomniana Dulcynea.

PATRZĄ NA JAGODĘ

I – Nie rozumiem tego homoseksualnego zachwytu wśród ludzi.

M – Cicho, ośle.

I – Jak możesz?

M – Cicho lichy rumaku. Oto nasz cel: dziewczę piękne jak morał. Musimy go zniszczyć, by słodko – mdławy finał życia nie zmógł bytu jej przyszłego męża.

I – Don Kichocie, bredzisz jak zwykle, ale odpowiem jak naród: jesteś wielki.

M – Donno! Choć nie jesteś tak piękna jak Dulcynea, bo nie jesteś przygarbiona i nie śmierdzi ci z ust, a nogi twoje są zbyt proste...

I – Kończ, bo zaraz się po... zwymiotuję, wspominając tą hiszpańską poczwarę.

M – Zamknij się koński móżdżku! Donno! Bądź brzydka i nie męcz się długoiszczęśliwym życiem.

J – Wreszcie mi ktoś powiedział, że jestem na tyle niebrzydka, że mogę zbrzydnąć.

I WSTAJĄC – Podstawową zaletą twą jest waga. Don Kichocie, precz! Walcz z nadwagą!

J DOSIADAJĄC I – Ach, co za piękny rumak! Od dziś moje życie się odmieni. Będziemy żyć długo i szczęśliwie.

M PRYWATNIE – No Irek, aleś zamienił.

I ZRZUCAJĄC J – Kobiety nie dają wolności, tylko każda daje inny rodzaj niewoli.

M – Dominik! Irek nie umie sobie poradzić z feministyczną inteligencją.

WCHODZI DOMINIK

D – Tak jakbyście wy sobie z nią radziły.

J – Te twoje prowokacje są tak płytkie. Po prostu w czasie pokoju to my – kobiety, jesteśmy bardziej zaangażowane.

D – Nic się nie martw, zaraz wywołamy wojnę.

I – A wy będziecie płakać z żalu, co serce rwie, a my będziemy mówić, że w partyzantce nie jest źle. I będziecie nam nosić jedzenie.

J – Ten znowu o jedzeniu. Wy musicie walczyć, bo gdybyśmy to my walczyły, to umarłybyśmy z głodu, bo przynosilibyście nam tylko gorące kubki i suchy prowiant.

I – Ach, zjeść taki świeżo wysuszony prowiant w pachnącej jeszcze farbą torbie foliowej z nadrukiem „Nie karmić zwierząt”. Znowu zmusiłaś mnie do myślenia o jedzeniu.

D – Najnowszy model OSNO wdrożony będzie za dwa lata i tam jednoznaczne jest określenie, że mężczyzna daje poczucie bezpieczeństwa, w wieku dojrzałym oczywiście. Trudno pominąć tu rolę matki wśród dzieci, ale z czasem się to zmienia. Na uniwersytecie w Bellvile przeprowadzono badania na miarodajnej grupie 122 osobowej. Wywołano w nich poczucie strachu w zamkniętym pomieszczeniu. Potem wypuszczono. Mogli uciec, albo skryć się u ratownika. Jednym z nich była świetnie uzbrojona kobieta, drugim umięśniony, ale nie uzbrojony mężczyzna. 82% osób schroniło się u ratownika, 7% u ratowniczki, a reszta uciekła.

M – Następne zmanipulowane badania.

D – W coś trzeba wierzyć. Odruch jest odruchem, nie łudź się. Od czasu, kiedy wprowadziliśmy w praktyce modele rozwoju osobowości, wzrosło około 40% zadowolenie z życia, a przestępczość zmalała o 62%.

M – Manipulacja.

D – A my? Przychodzisz do nas co tydzień. Po co?

M – Zawsze można znaleźć grupę fajnych ludzi. Nie musi tego robić komputer. Nie wierzę w to wszystko. Ta bezduszna maszyna nie może dyktować mi, co mam robić, bo nie kocha, nie czuje, nie oddycha, nie płacze. Mam ją gdzieś. Wychodzę. Chcę przestrzeni, wolności. Chcę śpiewać, fruwać, kochać, zapomnieć.

J – Marianno! A słońce wyszło jak wczoraj zza tego pokrzywionego graba i oświetliło podwórko, i grządki, i chorą nasturcję, dumnego jałowca i figlarną brzózkę i... ganiało bardziej niż zwykle. Ale wszystko to było puste i chore, bo nie było tam tej iskry życia jaki dawała Nadia i wydawało się, że jedynie kalie na jej grobie dostawały rumieńców. Zaszło więc pośpiesznie za horyzont i powiedziało: „Przyjdę za jakiś czas, ze świeżym smutkiem nie wygram”

M – Dominik? Mogę już was nigdy nie zobaczyć?

D – Tak. Jak sobie nie poradzisz ze swoim bólem to tak się stanie. Przypomnij sobie ileż energii wyzwala śmierć lub tragedia. Umiejętność ta jest w tobie, OSNO się nie myli. Ale czy będziesz gotowa, by wzbić się przez to wyżej?

M – Muszę wyżej? Nie mogę obniżyć poziomu?

D – Takie doświadczenie jak śmierć najbliższej osoby musi cię uwznioślić. Taki nasz los.

POJAWIA SIĘ KASIA

K – Cześć. Ale jestem narąbana. Chyba przesadziłam. Założyłam się, że OSNO w tym stanie mnie nie przepuści, ale widać, że zależy mu na kasie. Wziął i powiedział tym swoim suchym głosem: „zapraszamy” tak, jakby ich tam było dwóch. No to balanga! Mjuzik! TAŃCZY – A, coście, nowi? No gęby nacie tacie smutnawe, może już po imprezie? DO IRKA – Masz kaca, czy już taki się urodziłeś? Jak z facetami, dziewczyny? Widzę dwóch, jeden podstarzały, ale ja też nie jestem ideałem. Mam trochę za duży tyłek, ale jeszcze się wciskam w stare ciuchy. Coś dziś impreza na „smutasa”? Bezalkoholowa? WYJMUJE MAŁĄ BUTELKĘ WÓDKI I PIJE POTAJEMNIE. – Powiem wam szczerze, że tak beznadziejnego wejścia jeszcze nie miałam. Tańczmy! WŁĄCZA MUZYKĘ I PROSI IRKA NA ŚRODEK, CZEKA, WŁĄCZA SIĘ BEETHOVEN – Wyście chyba oci... ociwiście pomylili płyty?

D – Może usiądziesz?

K – Ja siedzę cały tydzień. Ja tu chcę się bawić! Nie chcę siedzieć. Zachowujecie się jak „przegrzani”. SŁABNĄCY ŚMIECH – Tylko mi nie mówcie, że sama jestem „przegrzana”? OSNO ty świrusie masz wirusa. Przecież to ja! Jestem pijana. Może ci za mocno chuchnęłam we wziernik. Wypuść mnie! WYCHODZI NA CHWILĘ LECZ POWRACA Czy ktoś się ze mną napije?

D – To tylko 3 dni. Wytrzymasz.

K – Ale czy wy wytrzymacie? To w drogę. WYCIĄGA BUTELKĘ, ROBI ŁYK I PADA NA ZIEMIĘ

SŁYCHAĆ SYGNAŁ

I – Jakaś wiadomość. WYCHODZI I PRZYCHODZI Z KARTKĄ, CZYTA – Katarzyna Klekot.

M – Ten bocian, gdy ją tu przyniósł, to chyba był na niezłym odlocie parę dni.

I – Lat 25. Nauczycielka.

D – Taki jest obraz naszego szkolnictwa. KASIA LEŻY NIEDBALE NA ZIEMI

I CZYTA DALEJ – Korzystała z usług OSNO 145 razy. Nieźle. Na poziomie zabawy i twórczości. Na poziomie afiliacji pierwszy raz.

M – Jak na premierę, ro wejście miała niezłe. Coś jeszcze?

I – Świadomość siebie dwa punkty.

M – Czyli nie wie o sobie prawie nic. Chodźmy spać.

J – Zostawimy ją tutaj?

PRZYNOSZĄ PODUSZKĘ, PRZYKRYWAJĄ JĄ KOCEM, GAŚNIE ŚWIATŁO, MUZYKA

PONOWNIE ŚWIATŁO, KASIA BUDZI SIĘ, IREK ŚPI W POZYCJI MEDYTACYJNEJ NA FOTELU, KASIA PRZYPOMINA SOBIE WCZORAJSZY DZIEŃ, PODCHODZI DO IRKA

K – Cześć.

IREK CZUJE ZAPACH ALKOHOLU I ROBI DZIWNĄ MINĘ, KASIA WYCIĄGA I ŻUJE GUMĘ

K – Medytujesz? Słyszałam, że „przegrzani” to lubią. Pomedytuję z tobą. Coś trzeba robić.

KASIA SIADA NA KRZEŚLE, ZAMYKA OCZY I WYCIĄGA RĘCE

K – Co mam widzieć? Chmury, wodę? Bo ja widzę tylko morze piwa i... kibelek. Pospiesz się, muszę siusiu.

IREK WYKONUJE KILKA RUCHÓW ZWIĄZANYCH Z MEDYTACJĄ, KASIA TO POWTARZA, W KOŃCU ZAMIERAJĄ W DZIWNEJ POZYCJI

K – Jeszcze nie widziałam, by ktoś w tak niewygodnej pozycji medytował.

IREK WYCHODZĄC Z MEDYTACJI – Cześć Kasiu. Co to? Gimnastyka poranna?

K – Medytuję z tobą.

I – To ciekawe. Ja to nazywam garbieniem się.

WCHODZI DOMINIK, WYCHODZI IREK

D – Dzień dobry. Jak noc?

K – Noc? Czy nie można stąd się wynieść? Ja zapłacę. Wie pan.

D – Jeszcze dwa dni i jedna noc.

K – Wy nie bierzecie?

D – Nie. Nie przesadzaj. Tam masz telewizor, radio, komputer, nawet małą bibliotekę. Bierz wszystko co chcesz. Jedyna niedogodność, że jesteś ograniczona do tego pomieszczenia.

K – Ale wdepnęłam.

D – Bycie tutaj to zaszczyt. OSNO czyli Obiektywny Sędzia Naszej Osobowości stwierdził, że jesteś na tyle wyjątkowa, czyli wyróżniona, że stać cię na to, by żyć na wyższym stopniu świadomości, czyli na poziomie afiliacji, bliskiej więzi grupowej.

K – Ale ja nie chcę, wolę być głupsza i nie chcę być świadoma, wyróżniona i wyjątkowa. Chcę się narąbać, gadać bzdury, skakać, wyć, a nawet ryczeć i uprawiać seks.

D – Proszę sobie ulżyć, tu nie ma żadnego zakazu.

K – Ale z kim? Pan?

D – Nie, nie. Ja odpadam. Ja tu mieszkam, za tą ściana jest moja żona i trójka dzieci. Oczywiście, że czuję się zaszczycony taką propozycją. Jako samiec oczywiście, ale jako człowiek mający zasady to odmawiam.

K – Pan...

D – Dominik.

K – Tu mieszkasz?

D – Tu jest moja praca, tam jest moje życie. Z wyboru.

K – Nie rozumiem tego. Jak co tydzień przyszłam do OSNO z karnetem na weekend, zawsze wpadałam w sam środek imprezy. Balangi były takie, że głowa boli. Bez zahamowań. Ostatnio był dzień bezręczny. Wszystko robiliśmy bez użycia rąk: taniec, jedzenie, palenie, nawet pieszczoty.

D – Ale orgią się nie kończyły wasze balangi?

K – No, nie. Seks uprawiało się poza OSNO.

D – Dlaczego? Nie myślałaś czasem?

K – Jakoś nie było okazji, czasu i miejsca.

D – Po prostu chęć zabawy i tworzenia był w was silniejszy od pociągu seksualnego.

K – Nie rozumiem.

D – Przypuszczalnie, jak się bawisz, to robisz to całym sercem, całą sobą. Umiesz żyć zabawą i to daje ci szczęście i spełnia jako człowieka.

K – To dlaczego jestem tutaj?

D – Nie wiem. Przypomnij sobie.

K – Co mam sobie przypomnieć? Nic nie robię, haruję cały tydzień w szkole i bawię się w weekend w OSNO.

D – Coś musiało się wydarzyć. Musiałaś coś zrobić w ostatnich dniach, co spowodowało zaklasyfikowanie cię do nas.

K – Nic nie zrobiłam. OSNO pewnie się pomylił. Głupia maszyna.

D – Dwanaście lat temu, gdy psychologowie oceniali naszą osobowość, było setki odwołań w sprawie złego przydziału. Psychologowie uginali się, bojąc się o posądzenia, o brak obiektywizmu i plan segregacji ludzi według stopnia rozwoju osobowości upadał. Dopiero OSNO – komputer najnowszej generacji pozwolił na bezbłędną ocenę. Od ośmiu lat bez pomyłki na poziomie 3%.

K – Ja będę pierwszą.

D – Nie kłóciłaś się z kimś ostatnio?

K – Z dyrektorką. Wkurza mnie ostatnio. Zrobiłam przedstawienie. Starałam się, siedziałam po godzinach. Dzieciaki cieszyły się, bo opracowaliśmy „Romeo i Julię” w wersji muzycznej. Zamiast nudnego dialogu balkonowego puściliśmy muzykę i młodzież tańczyła, nie powiem, że nieerotycznie. Wykorzystałam swoje doświadczenie w tańcu, a dzieciaki swoje. Ostatnią scenę: śmierć Julii wyśpiewał pewien chłopak na gitarze. Chyba trzy miesiące męczyłam się, a nasza dyrektorka rzuciła: „Kariery na estradzie, to oni nie zrobią”. Teraz to się nawet dziwię, że mnie ze szkoły nie wyrzuciła jak jej nawrzucałam, że młodzież traktuje jak jednostki do uczenia, a nie żywych ludzi z wyobraźnią.

D – To już wiesz, czemu tu jesteś?

K – Za to? Maria, moja kuzynka daje kasę i to niezłą na jakąś fundację na dzieci. To ona powinna tu być.

D – Dobroczynność to często ucieczka. Ludzie dają pieniądze dla spokoju sumienia, by się usprawiedliwić (często są to „brudne pieniądze”). W żadnym wypadku samo dawanie pieniędzy nie prowadzi do dalszego samodoskonalenia i rozwoju.

K – To jakieś bzdury.

D – Kiedyś to zrozumiesz.

K – Ale ja tu do was nie wrócę. Znajdę sobie inny sposób rozrywki, poza OSNO.

D – Wtedy stracisz na tym przede wszystkim sama. Korzystanie z usług OSNO, nie jest obowiązkowe. Na początku, gdy pojawiło się, korzystało z niego 48% ludzi, dziś 17%. Nie korzystają ludzie biedni – talon kosztuje, ludzie niezadowolenie z przydziałów – to możesz być ty, ludzie szukający łatwych rozrywek – to większość. Oczywiście 35% ludzi zostaje odrzucanych przez komputer, jako jednostki nierozwojowe.

K – I czasem się psuje, Mówi się, że na wyższych poziomach wyskakuje napis AUTOMAT ZABLOKOWANY.

D – Zdarza się, ale tylko na wyższych poziomach. Zresztą jest w tym haczyk.

K – Jaki?

D – To zrozumie tylko ten na wyższym poziomie.

K – Czy poziom zabawy, został dla mnie zamknięty?

D – Tak. Program OSNO zakłada rozwój, nie stagnację, a już na pewno nie cofanie. Albo zgodzisz się na poziom afiliacji z szansą na samorealizację, albo będziesz musiała zrezygnować.

K – Gdzie tu wolność?

D – Bawić się możesz poza OSNO, w dyskotece.

K – Ale tam są tacy beznadziejni ludzie.

D – Bo tam są wszyscy, a tu są wybrani.

DOMINIK WYCHODZI, WCHODZI MARIANNA I JAGODA

M – Pierwsze godziny są najgorsze. Wydaje ci się, że świat się zawalił, ten świat zabawy, miłości, spontaniczności, że trafiłaś do świata poukładanego, którego szczerze nienawidzisz. Przyrzekasz sobie, że już więcej nie wrócisz, jesteś tego pewna. Każdy z nowych ludzi cię drażni. Gdyby były otwarte drzwi uciekłabyś i z pewnością byś tu nie wróciła. Przypominasz sobie najpiękniejsze chwile z poziomu zabaw i łza ci się kręci w oku. Tak samotna, dawno się nie czułaś. Jak w takich momentach myśleć o nowych przyjaźniach?

J – I wtedy wchodzi ktoś i mówi stary, zgrany tekst: „ Pierwsze godziny są najgorsze. Wydaje ci się...”

M – Ona nie musi znać naszego typu humoru.

J – Zgrywam się. Wrócisz tu, mówię ci. Nigdzie nie poczujesz się tak wielka jak tutaj. Zobaczysz.

D – A po co tu ten Dominik?

J – To organizator pobytu. Jest świetny.

M – Powiedzmy. Trochę się wymądrza.

J – To on wpisuje uwagi o tobie w mózg OSNO. Ustala granice i dobiera ćwiczenia, byśmy mogli piąć się wyżej.

M – Zresztą zobaczysz co robimy tutaj.

WCHODZI DOMINIK

D – Koniec lenistwa. Siadamy. SIADAJĄ W KRĘGU

K – Będziemy śpiewać piosenki przy świecach? Jakieś modlitwy?

D – Nie jesteśmy grupą religijną.

K – To dobrze, bo już nie pamiętam nic z dzieciństwa.

D – Ale piosenki czemu nie. Grasz na gitarze?

K – Trochę.

D – Świetnie. Jagoda, przynieś instrument, a ty świecę.

PRZYGOTOWANIA, ZAPALENIE ŚWIEC

K – Płonie ognisko?

D – Świetnie.

K – Płonie ognisko w lesie
Wiatr smętną piosnkę niesie
Przy ognisku zaś drużyna
Gawędę rozpoczyna.

Czuj czuj, czuwaj, czuj czuj czuwaj,
Rozlega się dokoła.
Czuj czuj, czuwaj, czuj czuj czuwaj,
Radosne echo woła.

K – To może starczy. Teraz czas na wyznania?

D – Widzę, że dużo wiesz o nas.

K – Domyślam się, w końcu weszłam na wyższy poziom.

D – To zaczynamy. Marianno.

M – Wczoraj, gdy szłam do OSNO zauważyłam pewnego mężczyznę, gapił się na mnie. Pomyślałam, dlaczego na mnie patrzą faceci, albo mało przystojni, albo ogólnie rzecz biorąc z plebsu. Taki ktoś z klasą przejdzie i nic, a tamci patrzą i patrzą. Pomyślałam, że to efekt moich wybujałych kształtów i przykro mi, że nikt nie docenia mnie jako człowieka, lecz widzi tylko babę.

J – Myślę, że jesteś kimś. Nie przejmuj się. Jeszcze spotkasz tego właściwego.

I – Marianno wiesz, że gdyby nie to, że mam już dwie dziewczyny (siostrę i narzeczoną) mógłbym za ciebie oddać życie. WSTAJE, KŁADZIE RĘCE NA RAMIONACH MARIANNY

P – Jesteśmy z tobą. Uwierz w siebie.

WSZYSCY – Jesteśmy z tobą. Uwierz w siebie.

J – Nie potrafię tego powiedzieć, ale...

I – Powiedz. Wyrzuć to z siebie.

J – Nie potrafię.

I GŁOŚNO – Powiedz wreszcie. Ileż będziesz się nad sobą rozczulać. No jazda... CICHNIE – Przepraszam, chciałem cię pobudzić.

J – Była noc. Zeszłam do kuchni się czegoś napić. Barek był otwarty i zobaczyłam w nim mój ulubiony vermouth. Podeszłam. Odkręciłam zakrętkę i zrobiłam trzy łyki. Bardzo duże łyki. Odłożyłam. Zakręciłam. Odstawiłam. Odeszłam. Coś jednak nie pozwoliło mi wrócić do łóżka. To było silniejsze ode mnie. Podeszłam. Wzięłam. Odkręciłam. Zakręciłam. Odstawiłam. Odeszłam. To było silniejsze ode mnie. Podeszłam...

K – Dużo zostało jeszcze w tej butelce?

D – Nie przerywaj jej jak chce mówić. Ona to trzymała w sobie trzy miesiące.

K – Przepraszam.

J – Już nie chcę mówić.

I – Nie przejmuj się, ja też popijałem tacie wino z barku.

M – A ja podbierałam mamie drobne z portfela

MARIANNA I IREK PODCHODZĄ DO JAGODY I KŁADĄ JEJ DŁONIE NA RAMIONACH

WSZYSCY – Jesteśmy z tobą. Uwierz w siebie.

I – A mi nic się nie chce. Mało tego, ja chcę, żeby mi nic się nie chciało. Lubię się położyć i nic nie robić. Puść muzykę. JAGODA PUSZCZA MUZYKĘ – Jako człowiek inteligentny wiem, że praca rozwija mnie, a ja nie potrafię się przemóc. Do pracy chodzę, bo muszę, a nie że chcę. Chyba to się nazywa depresja.

JAGODA I MARIANNA KŁADĄ DŁONIE NA RAMIONACH IRKA

J – Kasiu, podaj ręce Irkowi.

WSZYSCY – Jesteśmy z tobą. Uwierz w siebie.

D – A ty?

K – Brakuje mi tylko kiełbasek na ognisku.

M – O świetnie. Zaraz przyniosę. Uwielbiamy piec kiełbaski na świecy.

PRZYNOSZĄ KABANOSY, KAŻDY DOSTAJE JEDNEGO I SMAŻY GO NAD OGNIEM ŚWIECY

I – Ja wolę mocniej usmażoną.

M – Dominik, przynieś musztardę.

I – Nie mamy zapachu lasu?

M – Tylko aromat lasu w aerozolu.

K – Wy się wszyscy wygłupiacie. Robicie mnie w balona.

J – Bystra jesteś.

KASIA GASI ŚWIECĘ

K – Czy tak postępują ludzie na poziomie? Jesteście złośliwi i podli. Ja mam się z wami zaprzyjaźnić? Nigdy. Wypuść mnie, do jasnej cholery. Wy nie jesteście „przegrzani”, ale „zagotowani”.

ODCHODZI NA BOK

M – Przecież myślmy poddali się twoim wyobrażeniom o nas. To ty ironizowałaś o śpiewaniu piosenek, wyznaniach i pieczeniu kiełbasek. To co zobaczyłaś to twój obraz – nas, „przegrzanych” w twojej głowie.

J – Chcieliśmy ci tylko pokazać jak nierealne są twoje oceny. Wyobrażasz sobie, że wiesz o nas wszystko, wpakowałaś nas do szufladki „przegrzani” i to cały twój myślowy wysiłek. Przegrzani – patrz: dziwaki. Skoro przegrzani, to nie warto nimi zawracać sobie głowy.

I – My nie jesteśmy głupsi od ciebie, jesteśmy tu znacznie dłużej. Śmieszność pewnych sytuacji rozumiemy tak samo jak ty. Nie możesz być z nami, jeśli nie będziesz nas szanowała.

J – Kłóćmy się, ale w dobrej wierze. Musisz się nastawić do nas pozytywnie, jeśli chcesz pobyć w grupie. Przyjaźń daje siłę.

D – Umiejętność pozytywnej reakcji na krytykę to krok, który musisz zrobić.

K – Nikt mnie nie zmusi, bym was polubiła.

D – Twoja złość jest źle ukierunkowana, bo tak naprawdę jesteś zła na siebie.

I – Chciałaś w nas ośmieszyć, a to ty sama zostałaś...

K – Głupią. Dziękuję. Kulturalny „przegrzany”.

I – Ty sama zostałaś ośmieszona.

WCHODZI WOJTEK

W – Cześć. Przepraszam za spóźnienie. Tyle mam teraz zajęć, że nie potrafię się wyrobić na piątek. Nowa? PRZEDSTAWIA SIĘ – Wojtek. KASIA NIE REAGUJE – Kłopoty?

I – Przestała nas lubić. Właściwie od początku nas nie lubiła. Zostawmy ją samą.

WSZYSCY WYCHODZĄ, Z WYJĄTKIEM WOJTKA

W – Ja zostanę. Napijesz się czegoś? Piwo? Herbata? Kawa?

PODCZAS MONOLOGU ROBI KAWĘ

W – Marianna przy pierwszym razie przesiedziała trzy dni w kącie i nie odezwała się ani słowem. Teraz chodzi raz w miesiącu. Jagoda cały czas rozmawiała jak intelektualistka. Poruszała tematy typu: „Jak życie Norwida wpłynęło na styl jego poezji” i to było najłagodniejsze. Inne „Czy dadaizm jest sztuką dorosłych, czy sztuką dziecka siedzącego w dorosłych”. Zdołowała nas potwornie. Irek głównie jadł i przytakiwał, nie dziwiąc się niczemu i nikomu. Krzysztof zdemolował chatę Dominika i obłapiał dziewczyny, a Lucyna się rozebrała, licząc na to, że ją wyrzucą.

K – I co?

W – Miło było patrzeć. Po czterech godzinach ubrała się. Mówię o ludziach, którzy zostali, co ósma osoba rezygnuje. Bardzo się lubimy, podziwiamy się i jesteśmy spragnieni oglądania siebie nawzajem w różnych sytuacjach. Są trudne chwile, ale jakoś je przezwyciężamy. Jak masz na imię?

K – Katarzyna.

W – Kasia. Mieliśmy w klatce taką alkoholiczkę, też była Kasia, pani Kasia. To był okropny widok. Bardzo mi obrzydziła to imię.

K – Też jesteś miły.

W – Staramy się nie mówić rzeczy nieważnych. Tak mi się kojarzy to imię. Adolf też ma marną pozycję wśród imion, pewnie dlatego tak mało Adolfików na świecie. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, byś zmieniła wizerunek tego imienia. Kasia. Katarzyna będzie bardziej kobieco. Kate bardziej seksownie. Podobasz mi się. Mogę dotknąć twojego ramienia?

K – Nie musisz. Wiem, że jesteś ze mną i wierzysz we mnie.

W – O co chodzi?

K – Nie udawaj, twoi przyjaciele robili ze mnie tak idiotkę.

W – Oni nie są cyniczni wobec innych, najwyżej wobec ich głupoty. Wobec siebie są przede wszystkim krytyczni. To co z tym ramieniem?

K – Nieważne. Jeśli to ma cię ucieszyć to możesz mnie dotknąć, ale za rękę.

WOJTEK KŁADZIE RĘCE NA KASI

W – Dziękuję. Będziemy wspaniałą parą. OGLĄDA DŁOŃ KASI, WCHODZI IREK

I – No chodźcie wreszcie. Co z wami? A a. Oświadczył ci się, a ty się zgodziłaś?

K – Oświadczył się? Dotknął mojej ręki.

I – Poprosił cię o rękę, a ty się zgodziłaś. Wojtek lubi takie blondynku jak ty.

WCHODZI RESZTA

K – Powoli załapuję wasz humor.

I – Ależ to nie jest żart.

K STAJE NA KRZEŚLE – Chciałam wszystkim oświadczyć, że zgodziłam się, na okres próbny, spędzić z Wojtkiem trzy weekendy w OSNO, by sprawdzić, czy możemy być z sobą przez całe życie. ZESKAKUJE – Wojtku! Pocałuj mnie. PODCHODZI DO WOJTKA – Wojciechu! Gdzie twoja męskość, w którą się wlała moja kobiecość przez twoje dłonie. Wojciechu! Może tobie wystarczy dotyk mego ramienia, ale ja, od sześciu lat nie jestem dziewicą i to mnie dopiero nakręca. A teraz mnie to nakręciło, że ho, ho. Bądź więc mężczyzną i dotknij mnie tam, gdzie marzysz. A propos, gdzie marzysz?

I – Nie trać tej okazji wariacie!

K – Nie trać tej okazji wariacie.

W – To był żart.

KASIA DMUCH W LUFĘ PISTOLETU ZROBIONEGO Z PALCÓW I STRZELA DO WOJTKA

K – Trafiony, zatopiony.

D – A co byś zrobiła, gdyby powiedział tak?

W – To widać po nim, że jest mocny tylko w gębie.

D – No, no. Ostry strzał. Zaczynajmy. Słuchajcie, przeprowadzimy najpierw improwizację o tytule GRZANIE. Z tej strony stanie Marianna i Wojtek, ty Irek i Jagoda. W środku Kasia, która wyciągnie ręce w bok, o tak i ruszając nimi, sterować będzie temperaturą, jakby na na patelniach, na których będziecie wy. Cale ćwiczenie ma trwać pięć minut. Musicie tak dobierać akcję i dialogi, by wpływać na podgrzewanie lub oziębianie patelni. Może ktoś umrzeć. Reszta to już wasza sprawa. Stajemy. Uwaga! Start!

IMPROWIZACJA GRZANIA

WOJTEK I MARIANNA MAJĄ NA MYŚLI POŻĄDANIE, W WZMACNIAJĄ JE W ZALEŻNOŚCI OD TEMPERATURY

IREK I JAGODA MAJĄ NA MYŚLI SIEDZENIE W UPALE W POCZEKALNI BEZ KLIMATYZACJI

PIĘCIOMINUTOWA IMPROWIZACJA PRZY MUZYCE

K – Czy to była próba sprawdzenia mnie?

D – To była improwizacja. Pamiętaj, że my jesteśmy wobec siebie uczciwi. Omówimy to ćwiczenie później. Teraz pamiętajcie, że 26 mamy występ. Może powtórzymy?

D – A ty, co potrafisz zrobić twórczego?

K – Tańczyć. Tylko to potrafię robić.

D – To pokaż. Szczerze mówiąc to my nie tańczymy, jakoś nikt nie potrafi, albo nie chce.

K – Tańczyć? Ale tak samej?

J – Jesteśmy z tobą.

WSZYSCY – Uwierz w siebie.

TANIEC KASI

D – Świetnie. Na dzisiaj koniec.

I – Może by tak wciągnąć Kasię do naszego występu?

D – Za młoda stażem i do tego nie wiem, czy tu do nas wróci.

I – Kasiu? Nauczysz nas tego tańca?

K – Nie wiem czy zdążę. Nie wiem czy chcę. Nie wiem czy potrafię.

D – Teraz zajęcia własne. Spotykamy się jutro o 9.00. Cześć.

J – Dlaczego w GRZANIU tak ich przysmażyłaś?

K – Nie wiem. Ogólnie mnie ludzie wkurzają. Chyba dlatego.

ROZMOWY O ŻYCIU – IMPROWIZACJA

ŚWIATŁO GAŚNIE, MUZYKA. NOC

PIOSENKA

Gdzieś w starej bramie stoi

Grześ albo Krzyś, albo Zdziś.

Nieść worka nie chce od dziś,

wieść więc się niesie przez wieś,

że ten Grześ to przegrzany.

Leźć chce do przodu, bo musi

i teść nie jest w stanie go skruszyć,

bo deszcz nawet go nie zatrzyma

i „cześć” powie, bo on zaczyna

być przegrzanym.

I zmienia się odbiór

istnienia i bycia

radości łączenia

owładnął go skrycie

być przegrzanym.

Los ten zgotował mu cios,

albo raz, albo prztyk,

nos chyba zawiódł o włos

wprost rzucił przez życie most

Aby móc być przegrzanym.

Chęć go dopada i zmusza

by cięć, dokonała w nim dusza

i wieź, tworzyć w imię istnienia

by pięść, nie zniszczyła myślenia

o przegrzanych.

DZWONEK, WSZYSCY WYCHODZĄ W PIŻAMACH

W – Co się dzieje?

D – Spotkanie nadzwyczajne.

K – Co to jest?

J – Sama nie wiem, to pierwszy raz tak chyba.

SIADAJĄ W PÓŁOKRĘGU

D – Jestem w OSNO od początku. Jestem tu, bo wierzę w rozwój człowieka. Jestem, bo uważam, że są ludzie głupsi i mądrzejsi. Być głupim, nie oznacza bycia wariatem. Być głupim to znaczy nie umieć poradzić sobie w życiu i podejmować złe decyzje. To oznacza życie na niskim stopniu świadomości. Tak można wegetować i być nawet szczęśliwym. Czemu nie? Ale żyć pełną piersią to znaczy podjąć walkę z sobą, by próbować wykorzystać wszystkie możliwości tkwiące w nas. Sensowne działanie, bycie w grupie, macierzyństwo czy ojcostwo, twórczość i wiele innych to wielkie wyzwanie, które może podjąć człowiek. Przejdźmy do konkretów. Robię to pierwszy raz, ale zrobić to muszę. Pozbawiam możliwości korzystania z OSNO na każdym poziomie Jagodę Marcicką. To twój ostatni dzień z nami.

J – Ja?

M – Żarty? Dominik straciłeś poczucie humoru?

K – Można tak?

I – A jeśli się zbuntujemy?

W – No właśnie.

D – Zawsze możecie się spotkać poza OSNO, ale z tego co wiem, tego nie robicie.

W – Nie ma czasu.

D – Jak ktoś chce to zawsze może. Po prostu wiecie, że spotkania towarzyskie to tylko takie miłe łaskotanie wobec prawdziwej, dowartościowanej przyjemności bycia tutaj. WSTAJE – Macie pięć minut, na znalezienie odpowiedzi, dlaczego podjąłem taką decyzję. Jeśli ją znajdziecie, odstąpię od wniosku o wydalenie. WYCHODZI

M – Jagoda, co narozrabiałaś? Przypomnij sobie.

J – Nic. W sklepie sprzedawczyni machnęła się 7 złotych i tego nie zwróciłam.

M – Daj spokój, to nie powód. Zdradziłaś Krzyśka?

J – Coś ty! Nawet mu pozwalam na więcej.

I – Może właśnie dlatego? Nie wierzę, by Dominik, tak bez powodu to robił. Mam wrażenie, że też cierpi robiąc to.

M – Prawdę mówiąc, to on już też mnie wkurza. Czasem nie chcę tu przychodzić ze względu na niego. Gdyby nie wy, dawno, by mnie tu nie było.

J – Mówisz tak, bo chcesz mnie pocieszyć.

W – Jeśli jest coś ważnego i tego nam nie mówisz, to jest to pretekst do wydalenia. Powiedz, proszę.

J – Nic nie ukrywam.

I – Na pewno? Jagoda!

J – Dajcie mi wreszcie święty spokój! Przecież ja tu nie muszę być. Nie muszę być podejrzana. Patrzycie na mnie jak na morderczynię. Jestem czysta. Rozumiecie, jestem czysta. Moralnie i fizycznie. Nie pozwolę, by mnie ktoś tak traktował jak Dominik. Łaskę mi robi? A kim on dla mnie jest? Bratem? Ojcem? Kolegą? Nikim. Zwykły facet wymądrzający się 24 godziny na dobę. Żyje z nas, rozumiecie. Jeden buduje domy, inny sprzedaje w sklepie, a on gada. Jest na usługach maszyny, niby-komputera, a to też maszyna. Żeby mieć szefa podłączonego do prądu, to trzeba samemu być kopniętym. Jestem czysta, Nie robię nic, za co mogę się wstydzić, chyba tylko to, że was kocham, no lubię. I za to dostałam po głowie. Za miłość. Za miłość do ludzi. Niezła kara. Lepiej być odludkiem i szczerzyć zęby na innych. To ma być afiliacja? Mam to w dupie, rozumiecie, w dupie. PŁACZE – Dlaczego to zawsze na mnie spada: najczarniejsza praca w domu, opieka nad siostrą, a jak chcę czegoś dla siebie, to zaraz: „Nie. Jesteś jeszcze za młoda”. To niesprawiedliwe.

K – Nie przejmuj się. Ja tu też jestem ostatni dzień. Odwiedzisz mnie. Wszyscy się umówimy. W końcu do czego nam jest potrzebny ten palant?

M – Chodźcie. WSTAJE – Przyrzekniemy wobec siebie, że jesteśmy tu ostatni raz.

K – Bunt? Wchodzę.

I – Wiele zawdzięczam Dominikowi.

M – Tak, ta męska solidarność. Jesteście do niczego.

I – Może posłuchamy uzasadnienia. Dominik!

D – Tak? WCHODZI Znacie powód?

I – Nie. Chcemy poznać uzasadnienie.

D DO J – Płaczesz?

J – Nie.

D – Płakałaś?

J – Nie.

D – Kłamiesz.

J – Nie.

D OD KASI – Kłamie?

K – Nie.

D DO WOJTKA – kłamie?

I – Tak.

D – Za piątym razem mówicie prawdę. Ciekawe. Jagoda? Skąd masz pieniądze na OSNO?

J – Mam.

D – Skąd?

J – Mam.

D – Nie pracujesz.

J – Pożyczyłam od mamy.

D – Jak chcesz zwrócić?

J – Zarobię, przecież to nie jest tak dużo.

D – Każdy z nas jest inteligentnym człowiekiem i pracujemy nad rozwojem, lecz przy tym wszystkim nie można zapominać, że jesteśmy ludźmi, obywatelami tego świata i musimy przede wszystkim wykonywać swoje obowiązki. Nie możemy tworzyć sztucznych grup, takich jak OSNO. Dla mnie prawdziwe życie jest tam, za ścianą. Jagodo! Pobyty tutaj stały się dla ciebie sensem istnienia i dlatego cię usuwam. Powitam cię z otwartymi ramionami jak przestaniesz się ślizgać po życiu. Wierz mi, będę czekał. A reszta grupy dowiedziała się przy okazji dlaczego jest tylko na poziomie afiliacji: kompletny brak umiejętności krytycznego spojrzenia, infantylne zaufanie, brak refleksyjności i tania buntowniczość. Więź grupy ważniejsza niż zasady i uczciwość? Możecie robić dalej rewolucję. Decydujecie się, czy zajmiemy się występem? WYCHODZI

M – Ciekawe, skąd on to wie?

W – Czy to ważne?

M – Jest bezrobocie. Miliony ludzi nie ma pracy. Jacyś przypadkowi ludzie rządzą nami, nie zapewniając nam możliwości godnego życia. Za to wszystko mam być odpowiedzialna ja? Nie dość, że poszkodowana przez życie, to jeszcze odepchnięta przez przyjaciół. Jak stracę pracę to mnie też stąd wyrzucą?

K – Możesz sama wyjść.

M – Tak, jeśli nie masz pieniędzy to fru. Mówię wam, że OSNO, to pretekst do robienia pieniędzy dla rzeszy psychologów. To normalne szachrajstwo.

KASIA DO JAGODY – A wcześniej pracowałaś?

J – Byłam studentką. Zresztą nikt tu nie pytał o pieniądze?

W – Nie chce mi się wierzyć, że w tym wszystkim chodzi o pieniądze. Na pobyt tutaj można zarobić w ciągu jednego dnia. To nie są straszne sumy. Dominik nie jeździ Mercedesem.

M – Ty zawsze będziesz bronił Dominika. Nie wierzę ci. Według mnie, to to jesteś tu wtyką Dominika.

J – Przesadzasz.

I – Słuchajcie, my tu mamy się łączyć. Powinniśmy wszyscy pomóc Jagodzie znaleźć pracę.

J – Nie chcę, sama sobie poradzę.

M – I cel został osiągnięty. Znajdziemy jej pracę, będą pieniądze, OSNO łaskawie cię przyjmie z powrotem.

I – Ja mogę słuchać tych twoich bredni, bo one i tak przelatują przez mnie nie muskając nawet mojej świadomości. Przyczyna jest prosta, jestem odporny na głupotę.

MARIANNA ŚMIEJE SIĘ

I – Ale nie przenoś twego własnego rozgoryczenia i żalu do życia na nas wszystkich, bo sam wyjdę z wnioskiem o wyrzucenie cię z naszej grupy. Wkurzasz mnie, po prostu wkurzasz. Ludzie, którzy bredzą mnie wkurzają.

M – Może mnie jeszcze uderzysz?

I – I wtedy udowodniłabyś sobie jaki ten świat jest zły. To nie ty wylatujesz z OSNO, tylko Jagoda i niech się dzieje co chce, ale ja wierzę Dominikowi.

CISZA

I – Też nie pracowałem przez cztery miesiące. Wierzcie, że nic nie zamienię na ten okres. Nawet teraz, sprzedając te idiotyczne hamburgery czuję się lepiej. Znacznie lepiej.

J – Właściwie się nic nie stało. Może przesadzam? Zacznę pracować i wyjadę z Krzyśkiem nad wodę. Lubimy żagle. Zatańczymy?

TANIEC

J – Wiecie, każda minuta bardziej teraz boli. Każdy wasz uśmiech, życzliwe spojrzenie dławi gardło. Muszę stąd odejść. Bądźcie razem. Wychodzę.

M – Idę z tobą.

J – Ale przyrzeknij, że jeśli tu nie wrócisz, to nie z mojego powodu.

M – Przyrzekam.

MARIANNA I JAGODA PAKUJĄ SIĘ

I – Też idę, mam jeszcze trochę roboty w domu.

M DO J – Idź do Krzyśka. Pocieszy cię.

J – On tylko te ryby i ryby. Mam patrzeć na ten spławik godzinami. Może pójdę wieczorem. J DO M – A jak twoje miłosne podboje?

M – Teraz mam na oku trzech facetów. Ten najbrzydszy jest najfajniejszy, ten najładniejszy jest prymitywny, a ten z tymi zębami do przodu...

J – Wiewióra. Wiewiór.

M – Jest kompletnie nieobliczalny i... mnie najbardziej intryguje. Każdy normalny człowiek miałby z takimi zębami kompleks jak z Warszawy do Moskwy, a on nie. Podrywa dziewczyny i je rzuca. Taki ma styl.

WYCHODZĄ JAGODA, MARIANNA I IREK

K – Nie idziesz?

W – Nie.

K – Co zrobisz?

W – Przyjdę tu za tydzień.

K – Jesteś uzależniony?

W – Może.

K – Masz dziewczynę?

W – Na stałe nie.

K – To jak ją poznasz?

W – Czasem przechodzimy na poziom zabawy, by poszukać panienki. Stamtąd pamiętam ciebie.

K – To mnie znasz?

W – Z widzenia. Trudno zapomnieć taki wulkan energii.

K – W poniedziałek to raczej gejzer zmęczenia. Czy to czasem nie twoja robota, ten pobyt tutaj?

W – Nie przeceniaj mnie. Czy to prawda, że tak szybko wchodzisz w bliskie kontakty z mężczyznami?

K – Tak. Rekord to pięć sekund.

W – Było to na plaży nudystów?

K – Tam jest akurat aseksualnie. To było na pewnym ubawie, Chciał mnie pocałować. Dałam mu więc w twarz. Wszystko trwało pięć sekund.

W – To usiądź przy mnie, ale poza zasięgiem twoich ramion.

K – Mogę też dokopać.

W – To może dla bezpieczeństwa połóż swoje stopy na moich kolanach. O tak. To mnie już nie kopniesz.

K – Ale mogę się nachylić i cię dosięgnę.

W – Fakt. O wiem. Usiądź na mych kolanach, ale tyłem. O tak. Teraz mi nie dokopiesz i ręką nie dosięgniesz.

K – A łokcie mam od czego? LEKKO UDERZA

W – Przepraszam, ale w ramach samoobrony muszę cię objąć rękami.

K – Mało komfortowo. I co dalej?

W – No wiesz, mogę cię na przykład pocałować w szyję.

K – I wtedy się tu ktoś nowy pojawi.

W – Eee. To najmniejszy problem. WYJMUJE PILOTA I PRZYCISKA

K – Co to?

M – Zablokowałem OSNO.

GAŚNIE ŚWIATŁO

Czytany 6203 razy

Najnowsze od Grzegorz Noras

Więcej w tej kategorii: « List Sandra »