COŚ TAM W LESIE HUKNĘŁO TEKST ORYGINALNY
CHÓR
Coś tam w lesie huknęło
coś tam w lesie puknęło
Oj – oj – oj – oj – oj – oj – oj.
Oj – oj – oj – oj – oj – oj – oj.
A to komar z dębu spadł,
złamał sobie w krzyżu gnaT.
Oj – oj – oj – oj – oj – oj – oj.
Oj – oj – oj – oj – oj – oj – oj.
Dowiedziała się mucha,
Że pan komar bez ducha.
Oj – oj – oj – oj – oj – oj – oj.
Oj – oj – oj – oj – oj – oj – oj.
OPOWIADACZ (0) –
Zdarzył się raz wypadek bardzo smutny w lesie.
Powiadam wam, tak smutny, że aż płakać chce się.
Oto z dębu starego, z wielkiej wysokości
zleciał na ziemię Komar i połamał kości.
NASŁUCHUJE
Co? Mówicie, że kości nie mają owady?
Ten Komar był wyjątkiem z ogólnej zasady.
Zresztą, całe zdarzenie w świecie tych żyjątek
stanowiło niezwykły zupełnie wyjątek.
Bo kiedy ów Komar nadwerężył zdrowie,
Przez telefon wezwała Mucha Pogotowie.
ŚWIATŁO NA SCENĘ
MUCHA (M)
Halo! Czy Pogotowie? Tutaj mówi Mucha.
A kto przy telefonie?... Świerszcz? To niech pan słucha.
W starym gaju
przy ruczaju,
na prawo od wielkiej szosy
z drzewa spadł Komar. Biedak jęczy wniebogłosy.
By poratować go w biedzie
niechaj zaraz doktor jedzie. DO KOMARA
Nie płacz, nie płacz, Komarku, uspokój się trochę.
Ot, widzisz, tak się kończą figle płoche.
KOMAR
Ojojojoj!oj, boli... Bardzom ukarany
Mam rozdarte skrzydełko i wąsik złamany.
M
Mój drogi, jeszcze dobrze, że tak się skończyło.
Znałam gorszy wypadek...
K
Wiem, są o nim śpiewki.
M
Tak bracie. To był także komar nazbyt krewki.
Jak siadł na drzewie, całym swym ciężarem i siłą
dąb nie wytrzymał, runął, jakby go ktoś urzekł.
Z komara pozostała jedna para nóżek.
K
Straszna, straszna historia!...Okropny wypadek.
M
Był to twój rodzony dziadek
K
Ach, powiedz, siostro, czemu go nie ratowano?
Bez pomocy zginąć dano?
M
Inne czasy! Owadów świat nie cenił zdrowia,
nie miał Ubezpieczalni ani Pogotowia...
Dziś las się zmienił. W którą spojrzysz stronę,
telefonami dziuple połączone...
W każdym mrowisku jest Urząd Pocztowy,
na każdym drzewie odbiornik radiowy...
Więc głośno bywa na świecie,
gdy kto byle pchełkę zgniecie.
K
Spójrz no, spójrz kochana Muszko,
zdaje się, żę auto jakieś jedzie dróżką,
M
Masz rację. Jedzie, jedzie,
Hej, panowie tutaj!
Sam doktor Bąk przybywa.
BĄK
Gdzie leży ten hultaj?
M
O, tu doktorze Bąku. Cierpi niesłychanie.
B
Tak to zwykle się kończy po drzewach skakanie.
Najprzód trzeba, jak widzę, wąsik wyprostować
Raz... dwa...
K
Oj, boli, boli!
B
Wstydź się hałasować. PRZERWA
Jestem lekarz doskonały,
Bardzo chwali mnie las cały.
Postawiłem bańki Osie.
Wnet nabrała mocy w głosie.
Przejechała chrząszcza kolej.
Dałem rycynowy olej.
Zabolały zęby Mrówkę –
przyprawiłem nową główkę.
Jakże się teraz czujesz?
K
Już lepiej doktorze.
A czy skrzydełko także naprawić pan może?
B
Bardzo szpetnie rozdarte, trzeba zacerować.
Hej, szofer, jedź na stację. Pajęczycę sprowadź.
K
Czemu to Pajęczycę, proszę pana Bąka?
Czy nie lepiej by było poprosić Pająka?
B
Ach, głuptasku, głuptasku! Jesteś w wielkim błędzie:
sądzisz, że to małżonek – Pająk tak wspaniale przędzie.
Otóż wiedz, że naprawdę bywa wprost przeciwnie:
ten niedołęga często i palcem nie kiwnie.
Tkactwem, które tak bardzo cały świat zachwyca,
zajmuje się przeważnie jejmość Pajęczyca.
A oto już nadjeżdża, Kierowca znak daje.
M
Słyszę, słyszę i zmykam.
B
Pajęcze zwyczaje
niepokoją cię Muszko?
M
Moja rodzina była w nie lada kłopocie
Ta dama chciała wczoraj zjeść moje dwie ciocie.
K
Niedobra.
B
Nic się nie bój, W mojej obecności
żadnej wam Pajęczyca nie zrobi przykrości.
Ale otóż i ona, Witaj, pani prządko.
PAJĘCZYCA
Po co mnie tu wezwano?
B
Komar niebożątko,
rozdarł skrzydełko. Trzeba mu położyć łatkę.
P
Zrobi się, Będzie znowu i całe i gładkie.
Mam nici doskonałe, mocne, chociaż cienkie.
K
O, dziękuję, dziękuję, wróciło mi zdrowie...
Wiwat wzajemna pomoc!
Wiwat Pogotowie!
B
Tak, słusznie. Lecz pamiętaj, moja rada:
Niech Komar na słabych dębczakach nie siada
Coś tam w lesie huknęło
coś tam w lesie puknęło
Oj – oj – oj – oj – oj – oj – oj.
Oj – oj – oj – oj – oj – oj – oj.
T spadł Komar z dębczaka,
nabił sobie siniaka.
Oj – oj – oj – oj – oj – oj – oj.
Oj – oj – oj – oj – oj – oj – oj.
O
Zaraz Mucha przybyła,
Po doktora zadzwoniła,
Pogotowie go przysłało,
Komara uratowało.
DOPISKA
1 – 6 DZIECI
1 – Proszę pana, wszyscy biją brawo, może byśmy pokazali naszą wersję sztuki.
REŻYSER – Co innego wersja teatralna, co innego robocza. Na zajęciach możemy się bawić tekstem, teraz już nie ma zabawy, trzeba go mówić dokładnie, wyraźnie i głośno.
2 – Ja nie powiedziałam ani jednego słowa.
3 – Ja też chciałam powiedzieć, że nie jestem usatysfakcjonowana.
WSZYSCY – Ja też.
R – Co wam chodzi po głowie. Sztuka pisana jest na 6 osób.
3 – To przerobimy ją na 8.
R CHCE WYJŚĆ, ALE SIĘ POTYKA I MDLEJE
4 – To chyba Opatrzność zdecydowała.
A – Ale trzeba się go spytać, choćby z zasady.
PODNOSZĄ R DO POZYCJI SIEDZĄCEJ
2 – To możemy?
R OPADA GŁOWA,
2 – O! Głowa w dół, czyli przytakuje.
W – Hurra. Możemy!!!
ZNOSZĄ R
Coś tam w lesie huknęło CCDC FFF?2x
coś tam w lesie puknęło GGGG DDD
każdy pędem umyka CDEF DEFG
bojąc strasznie /2x AEDD
się wielkiego urzędnika CDE DCC
Lecz to komar z dębu spadł,
tylko złamał sobie gnat.
Nawet jeżyk też fika
że to nie spadł /2x
wielki notes urzędnika
I z radości tej mucha
myśląc komar bez ducha.
zadzwoniła od dzika,
ale on był /2x
na usługach urzędnika Oj oj oj oj
NARRATOR – Witam w audycji 999, w której przedstawiamy najciekawsze akcje ludzi, związanych z policją i medycyną. Oto historia tragicznego upadku pewnego komara. Miejsce akcji: puszcza śląska, zwana również puszką śląską, bo więcej w niej puszek niż drzew.
OPOWIADACZ –
Zdarzył się raz wypadek bardzo smutny w lesie.
Powiadam wam, tak smutny, że aż płakać chce się.
Oto z dębu starego, z wielkiej wysokości
zleciał na ziemię Komar i połamał kości.
NASŁUCHUJE
6 – I co z tym komarem?
5 WYSTAWIA GŁOWĘ Nie ma kaskadera.
4 – Był, ale powiedział, że z takiej wysokości nie skoczy.
6 – To skocz sama.
CISZA I ŁOMOT
1 - Hallo!..
.Masz rację, jedzie.
Jeden z tyłu, drugi na przedzie
O rany! Na zdechłego Bażanta!
Widzę tam z tyłu pana policjanta.
Sam doktor Bąk też przybywa,
lecz kto za nimi się skrywa.
Ratunku komarku ja już sobie zmykam,
bo za nim widoczna postać Urzędnika.
7 – Gdzie leży ten hultaj?
1 – O tu doktorze Bąku. Cierpi niesłychanie
7 – Ha! Tak się kończy po drzewach skakanie.
WCHODZĄ URZĘDNIK – K
POLICJANT – S
SEKRETARKA – I
2 – Zanim sprawdzimy, czy noga jest zdrowa,
proszę: dowód i książeczka ubezpieczeniowa.
5 – Ach, zapomniałam! To się zdarzyć może,
zostawiony na moczarach przy jeziorze.
2 – Przepraszam jak nie wniesiona opłata,
trzeba o jednym skrzydełku latać.
6 – Pani za bezpodstawne lekarza wezwanie,
przed sądami zapewne pojutrze już stanie.
Trzeba wiedzieć, kiedy się sięga do telefonu
Podać NIP, PESEL i numer regonu.
1 – Ale on mówił, że bardzo boli go główka.
2 – Nieznajomość prawa, to żadna wymówka.
Zapamiętać, że nie ma leczenia
gdy nie ma się o wpłacie ważnego potwierdzenia.
4 – Sądzę, że doszło do tej przypadłości,
bo nie zachowałeś szczególnej ostrożności.
To się zdarza, przy takiej prędkości.
Jeszcze dmuchanie, badanie trzeźwości.
5 – Sił już nie mam. Jestem taka słaba
4 – Obwiniony ma dmuchać, a nie tylko gadać.
DMUCHA
4 – W porządku, nie musisz być w naszym areszcie
5 – Czy mną się zajmie tutaj ktoś wreszcie?
Oj boli…
8 – Witaj pani prządko.
2 – Chciałam tylko dodać, że nie jest bez znaczenia,
że fundusz nie zwróci tu kosztów leczenia.
3 – To po co nici doskonałe, chociaż cienkie
Można to zrobić fachowo i udatnie
Ale wyłącznie prywatnie.
7 – Tu założymy szynę. Złota? Platynowa?
Nóżka doprawdy będzie lepsza niż nowa.
Ale pieniędzy będzie potrzebna cała balia.
Przykro mi koleżanko. Takie są realia.
5 ZNOSZONA NA RĘKACH – Dziękuję.
7 – Tak, słusznie. Lecz pamiętaj
Jeśliś nie ubezpieczony na słabych dębczakach nie siadaj.
4 - Czy nie byłam zbyt ostra? Niech mi pani wybaczy.
2 – Jestem dumna z wykrycia nowych naciągaczy.
N – Następnym razem Mucha nie zadzwoniła
Bo tak się naszego Urzędnika wystraszyła.