środa, 01 maj 2019 16:37

Fragmenty

Napisał
Pasja i pasja           Dualizm słów jest w każdym języku czymś normalnym. Mówienie do kogoś Ty idioto!, nie oznacza właściwie niczego. Każdy o sobie mówi często: Ale,byłem idiotą. Tymczasem słowo IDIOTA jest konkretną chorobą. Przykładami można sypać Cześć Kochanie, mówi się do żony ukochanej i do żony zdradzanej. Może wypadałoby pisać te słowa z dużej i małej litery? Idiota i idiota. Kochanie i kochanie. Jakby się tak uprzeć, to każde słowo można tak interpretować. Ala ma Kota i ala ma kota. Obiad i obiad. Seks i seks. Ludzie kochający indeksację słów mogliby jeszcze wprowadzić pogrubienia. Kot, Kot, kot i kot. Ten pierwszy byłby normalnym dachowcem, ten drugi byłby wypasionym persem, trzeci to wykastrowany kot podwórkowy, a czwarty to gruby kot sąsiadki. Przynajmniej byłaby jasność. A jeśli ktoś chce brnąć dalej, proszę tylko pomyśleć, jaka byłaby przydatność pogrubień przy słowie kociak?

          Nas jednak interesuje słowo „pasja”. Tu granice są dość ciasne, tak się wydaje. Brydżysta przesiadujący trzy popołudnia w klubie i dziecko zbierające klocki lego, archeolog wyciągający zabytki spod ziemi i kibic drużyny piłkarskiej. Ktoś ma pasję, bo warto się czymś interesować. Ktoś ma pasję w spadku po rodzicu (kolekcja znaczków) i po młodości (zbiór muszelek). Ktoś ma pasję, bo dobrze jest czymś wypełnić życie. Ktoś ma Pasję, bo jest to jego życiem.

          W różnorodności słów i wielości ich znaczeń przestajemy myśleć twórczo. Gdy dzieciom w szkole zadaję pytanie: Dlaczego chodzą do szkoły?, zawsze odpowiadają: Żeby się uczyć. Jeśli im powiem, że uczyć się możemy nie tylko w szkole, to czują się zagubione. Tak miały ładnie wytłumaczony sens szkoły, a tu przyjdzie taki jeden i robi zamieszanie. Fakt, że to dziesięciolatki, ale żeby nie odpowiedzieć inaczej? Czasem się znajdzie mądrzejsza odpowiedź: Żeby być mądrzejszym albo Bo pani jest mądrzejsza. Ile razy słyszy się jednak głupie odpowiedzi: Żeby rodzice mogli iść do pracy albo Żebym zjadła obiad. Nie zdarzyło się jeszcze, a trwa to kilkadziesiąt lat, żebym został zaskoczony odpowiedzią, która by mnie zadziwiła: Dla przyjemności uczenia, albo Bo tylko człowiek mądry jest coś warty, nie mówiąc już o czymś takim: Żeby nas przygotować do szczęścia. Nie wiem, czy to za duże wymagania, ale dzieci potrafią zadziwiać słowami. Wystarczyłoby, by uczeń połączył naukę z jakimś pozytywnym działaniem, a nie funkcją zapełniającą umysł czy brzuch: Żeby mama była ze mnie zadowolona, albo Żebym mógł być razem z Kasią czy Żebym mógł pisać wierszyki. A tu nic. Chodzę do szkoły, żeby się uczyć, a raczej chodzę do szkoły, żeby się uczyć. Czy we współczesnym świecie żyjemy po to, by mieć jedną odpowiedź? Małżeństwo dla dzieci, jedzenie dla przyjemności, internet dla rozwoju i miłość dla szczęścia.

             Jak połączyć dualizm słów z jednej strony od jednego skojarzenia z drugiej? Prymitywnością. Stajemy się coraz bardziej leniwi w budowaniu obrazu świata. Wszystko dąży w kierunku uproszczenia znaczeń. To ciekawe! Z jednej strony rozwijamy do granic rozsądku na przykład modę, z drugiej zawężamy na przykład emocje do pełnego minimum. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy się uczyć przeżywania tylko radości, bo strach będzie zakazany.

             Wracajmy jednak do Pasji, ale powiedzmy też o pasji. Różnicę tych słów zrozumie tylko osoba mająca Pasję, bo ona na ogół posiada i to, i to. W sposób uproszczony osoba posiadająca Pasję chce się rozwijać i otwierać się na innych, ktoś z pasją, zamyka się w niej samej, zamyka na innych, lub na jakąś małą grupę ludzi. W świecie ludzi z Pasją istnieje współpraca, powodująca wzajemne mieszanie się ludzi. To droga do otwierania granic i wymiany kulturowej. Ta druga pasja, to chorobliwe zamykanie się w sobie razem z bliskimi. Słowo „pasja” może dotyczyć zarówno sportu, jakichś zainteresowań, jak i wiary. Ile religii jest otwartych na inne religie, a ile jest religii ksenofobicznych.

            Ktoś, kto kocha harcerstwo (skauting) musi mieć Pasję, bo nie da się być dobrym harcerzem bez tego. Nauczyciel z powołania musi uczyć z Pasją, bo dzielenie się wiedzą, jest tutaj czymś naturalnym. Całkiem inaczej jest już z innymi „pasjami”. Aktor może mieć pasję, bo lubi grać i jest to jego zawód, który kocha, ale może mieć i Pasję, bo chce zmienić świat, dlatego zgadza się grać tylko to, co uważa za sensowne. Pojęcie sztuka dla sztuki dotyczy pasji, a sztuka dla innych dotyczy Pasji. Tak można dalej brnąć.

           Człowiek to istota stadna. To oczywiste. Jednak i tu następuje dualizm tego słowa. Wiele osób zatrzymała się na pojęciu stado jako plemię, mała grupa. Etymologia słowa dotyczy czasów prehistorycznych. Żyliśmy w grupach najwyżej kilkudziesięciu osobowych i to wystarczyło. Czasem mieliśmy kontakty z plemieniem sąsiednim, raz to był układ unijny, a raz wojenny. Teraz stado obejmuje już cały naród, który do tego jest już tak zróżnicowany etnicznie, że za kilkadziesiąt lat i to nie będzie miało znaczenia. Myślenie cywilizacyjne jest już obowiązkiem, nasze stado dotyczy więc już więcej niż państwo, ale i kontynent, z widokiem na wszystkich ludzi. Jeśli chcemy dożyć wieku XXV, to musimy myśleć stadnie, w sensie narodu, a nie regionu. Jeśli się uda jakiemuś szalonemu przywódcy wynieść na orbitę okołoziemską bombę atomową, to nic nie usprawiedliwi naszej naiwności, o traktowaniu świata jako grupy osobnych narodów. I tak samo należy traktować „pasję”. Pasja dotyczy całości, a pasja wycinka. Nie możemy się zamykać na swój świat, na swoją pasję, musimy to widzieć szerzej, dlatego nasze Pasje muszą mieć kontekst globalny. Kropka.

           Oczywiście przeciwieństwem „pasji” jest brak pasji, który nie ma odpowiednika w braku Pasji, bo brak dotyczy już pasji. Ludzie niemający w życiu celu , którzy żyją z dnia na dzień i tak tego nie są w stanie zrozumieć. Dlatego już od szkoły powinniśmy rozwijać w dzieciach pasję, która się przerodzi w Pasję. Może zdarzy mi się jeszcze, że po pytaniu: Dlaczego chodzicie do szkoły? jakiś dzieciak wstanie i powie: Żeby znaleźć swoją pasję (bo dzieci nie mają świadomości Pasji).

Język

             Problem porozumiewania się jest najważniejszy w życiu człowieka, gdy już zostaną zaspokojone jego podstawowe potrzeby fizjologiczne. W naszym stuleciu nie mamy problemem z utrzymaniem się przy życiu, ale z jakością tego życia. Pojedzeni, zaspokojeni, chodzimy po scenie naszego życia, szukając kolejnych zwycięstw w bitwie o szczęście. Ludzie szczęśliwi wiedzą, że wygrane życie oparte jest na budowie bazy sprzyjającej lepszemu życiu. Jedną z takich baz jest język. Nie łudźmy się, Kopciuszek zrobił piorunujące wrażenie na księciu na pewno nie rozmową. Tu działał tylko testosteron. Jak mogłaby wyglądać rozmowa księcia i Kopciuszka:

– Co u ciebie ciekawego piękna panno? – spytałby książę.

– Moja macocha drze mordę na mnie już cały miesiąc.

– Czyżby wasze stosunki były na stopie wojennej?

– Ja wiem? Jest, jak jest.

– A co twój ojciec na to?

– Jak macocha ryczy, to ucieka do roboty.

– Czyli nie masz w nikim wsparcia?

– Parcia to mam, bo jem soczewicę.

          Bajki, urywają się w momencie, kiedy zaczyna się życie, a kończy bajka. Ciekawe by było dowiedzieć się, jak dalej toczy się życie pewnych bohaterów. Niestety mają oni obowiązek żyć szczęśliwie. Na dodatek jeszcze długo.

           Mowa jest sztuką, ale nie musi nią być. Tak jak muzyka, jak taniec i jak malarstwo. Wmawia się ludziom, że każdy posługuje się mową. Nie mówi się, że każdy posługuje się muzyką czy tańcem. Dlaczego? Skąd to się bierze, że nieumiejętność ładnego mówienia jest traktowana jako zła cecha, a nieumiejętność ładnego malowania jest traktowana jako zwykły brak talentu. Jedno powoduje kompleksy, a drugie jest sprawą obojętną (prawie) dla rozwoju naszej osobowości. Dlaczego brak talentu językowego odbierana jest jako wada. Czy to nie jest przesada, by nieumiejętność pisania wierszy była powodem depresji, że znajomość podstawowych słów może nas poniżać w otoczeniu.

Należałoby najpierw rozróżnić powody mówienia. Pierwszy to komunikacja podstawowa, którą musimy posiąść już w pierwszych dniach życia. Jest to krzyk, głośny śmiech i gaworzenie. Przykre jest to, że ten poziom zostaje u niektórych jednostek do końca życia.

– Cześć!

– Ziemniaki kupiłeś?

– No.

– To obierz.

– Teraz nie mogę.

– Czemu.

– Muszę iść do kibla.

– Co zaś masz?

– Nawpierdalałech się tych hod dogów.

– Żryj to świństwo, to cię wykończysz

– I kto to mówi. Czterdzieści kilo za dużo.

– Idymy na wieczór do Karola?

– Kupiłżech flaszkę, to trza to osuszyć.

– Pewno.

            Tak to wygląda. Starałem się pominąć wielokrotnie zapewne wstawiane wstawki wulgaryzmowe. Ten język komunikacyjny obowiązuje też wśród ludzi, żyjących w świecie seriali telewizyjnych i imprezowego sposobu życia.

             Drugi poziom języka to język estetyczny. Posługiwanie się nim ma spowodować, że czujemy się istotami wyższego rzędu.

– Cześć Kochanie!

– O! Jesteś! Jak się cieszę. Kupiłeś ziemniaki, jak cię prosiłam?

– Naturalnie. Wiesz, że lubię ci pomagać.

– A obierzesz je Kochanie?

– Tak, tylko za chwilę.

– A dlaczegóż to Moje Serduszko?

– Kłopoty żołądkowe. Znowu.

– Jadłeś te niezdrowe hot dogi?

– Wiesz, że nie umiem się powstrzymać.

– Wylądujesz w końcu na cmentarzu. Za dużo jesz...

– To akurat nie jest tak ważne. Od kiedy stałaś się bardziej puszysta, jest nam o wiele lepiej w pewnych sytuacjach.

– Ty Mój Świntuszku.

– Wieczorem idziemy do Karola?

– Jakżeby nie. Muszę z Zosieńką pogadać o ślubie jej syna.

– To sobie gadajcie.

                 Tu poprawność językowa staje się celem samym w sobie. Najważniejsze, żeby było wszystko ładnie i cukierkowo. Niby wszystko dobrze, a jednak coś boli. Trzeci poziom języka to język rozwojowy.

– Hello!

– Hi! Masz ziemniaczki?

– Oczywiście i to bryza.

– Jaka bryza?

– Taki gatunek. Żółciutkie.

– Obierzesz?

– Five minutes.

– Czemuż to?

– Sraczunia.

– Znowu to śmieciowe jedzenia?

– Niestety. Te hot dogi u Turka są boskie.

– Będziesz niedługo nocował w parku sztywnych.

– Oj Foczko. Nie zajmujmy się drobiażdżkami. Dużo ciała, dużo miłości.

– Idziemy do Karola.

– Wiem! Kupiłem trochę whisky ognistej.

– A ja zrobiłam szaszłyk po wietnamsku.

– Zauważyłem, że na podwórku mniej psów szczeka.

              Widać tu zabawę słowem i specyficzne zwroty, charakterystyczne dla tej konkretnej pary. Wreszcie czwarty poziom – język artystyczny. Wbrew pozorom nie tylko dla artystów, tylko używany dla przyjemności mówienia i lepszego odbioru świata.

– Jestem. Mam ziemniaki, ale ci nie obiorę, bo nie umiałem się powstrzymać i musiałem zeżreć te obrzydliwe hot dogi, które zaprowadzą mnie na miejsce wiecznego spoczynku. Może to i dobrze, bo jak będziesz tyle jeść, to nie zmieścilibyśmy się w jednym grobie, a swoją drogą wolę jak jesteś na górze. Do Karola idę niezależnie od ciebie, bo muszę mieć w końcu kumpla.

– Mówiłeś coś? Kąpałam się akurat! Masz ziemniaki? To je obierz i przestań tyle gadać.

Każdy z ludzi ma potencjał, by stosować te cztery poziomy języka, ale tego nie robi. Język pierwszy to język prymitywny bliski slamsom i hasłu dla osobników ludzkich Sex, żarcie fura i komóra. Język drugi to sztuczny język, który ma udowodnić mierność swego życia i dlatego ma na celu tworzenie sztucznego piękna. Język trzeci to język ludzi, którzy mają pomysł na przyjemności, choć jeszcze nie mają pomysłu na życie. W końcu język czwarty to język jako narzędzie sztuki dla osób, którzy są artystami życia. Umiejętność śmiania się z siebie i pęd do czytania książek powoduje, że staje się od nieodłącznym składnikiem naszego współistnienia, bo musi on istnieć w gromadzie. Nie ma języka wartościowego dla jednostki.

Czytany 6396 razy Ostatnio zmieniany sobota, 08 czerwiec 2019 10:43