***********************************
Dla prawdziwie kochających się ludzi nie ma nic przyjemniejszego niż miłość młodzieńcza łagodnie przechodząca w miłość dojrzałą. Mieszko i Mariola byli w trochę innej sytuacji: niedane im było tego przeżyć w poprzednich związkach. Oni startowali z pozycji miłości w wieku dojrzałym, choć nie miało to wiele wspólnego z miłością dojrzałą. Miłość prawdziwa musi z założenia być młodzieńcza, dlatego niezależnie od dojrzałości musi być ona młodzieńcza do ostatniego dnia życia. Trudne do zrozumienia? Nie! Mam nadzieję. Miłość dojrzała to klasa i styl pomieszany z miłością młodzieńczą. I tak to wyglądało u nich. Ich wzajemny szacunek do siebie trzymał w ryzach płytki (intelektualnie) szum seksualny i tanią romantyczność. Samo istnienie w nich miłości młodzieńczej pozwalało na zwyrodnieniową (w ich wieku) ilość seksu w liczbie dwa razy na tydzień. Dość szybko odrzucili też pęd do zagłaskiwania się. Dali sobie dużo wolnej przestrzeni, choć czasem tego żałowali.
*******************************
Zdjęcie 7
Uroczysta kolacja. To ona była królową jedzenia posiłków. Mariola planowała ją rano, gdy miała trochę czasu. Sebastian wciąż gadał, Mariola odpowiadała, a Mieszko tylko czasem się wbijał w ich szczebioty. Pełny stół i te spojrzenia między sobą, by oszukać Sebastiana, że to on jest tu najważniejszy.
Zdjęcie 8
To ona na niego czekała w pościeli. Czasem nie zdążył jej zastać w świadomości, bo porwał ją już Morfeusz, jednak częściej czekała na niego w pozycji siedzącej. Ręce na kołdrze, dekolt na tyle duży, by przyciągał wzrok, i na tyle mały, by nie wzbudzał nadziei. Nie wskakiwał na nią z okrzykiem: Śmierć cnocie!, tylko mimiką pokazywał jej, o co mu chodzi. Ona przyciągała go do siebie, mając świadomość, że on czuje jej piersi, i mówiła ciepło szeptem:
– Jak Sebastian zaśnie.
A ta mała cholera mogła grać na tym komputerze godzinami.